- Cześć, tu Julia, w tej chwili nie mogę odebrać
telefonu, zostaw wiadomość po sygnale, BIIP.
Kubiak z wściekłością rzucił telefon na łóżko. Wrócili z
Japonii tydzień temu, a ona nie odbierała telefonu. Nadal nie odbierała
telefonu. Coraz bardziej się o nią martwił, przekonany, że stało się coś bardzo
złego. Koleżanki jego Julki zapewniały go, że wszystko w porządku, po prostu
jest zajęta studiami. Ale on od dawna czuł, że coś było nie tak. Podszedł do okna,
patrząc na miasto, ludzi biegnących po chodnikach, spieszących się do
znienawidzonej pracy. Miał cholerne szczęście, doskonale zdawał sobie z tego
sprawę. Robił to, co kochał, za naprawdę dobre pieniądze, wiedział, że jest
jednym z najlepszych. Przecież do kadry nie biorą przeciętnych.
- Kubiak, poważnie, zacznij zamykać te drzwi, bo cię ktoś
kiedyś okradnie.
Bartman znikąd pojawił się za plecami Michała, w jego
mieszkaniu.
- Martwię się o Julkę - mruknął siatkarz. - Nie odbiera
telefonów. Dziewczyny mówią, że zakuwa do egzaminów. Ale coś jest nie tak,
Zibi, wiem to.
- Panikujesz jak piętnastolatka - skwitował Bartman. -
Jak zwykle zresztą. Ty się tułasz po świecie i walisz w piłkę, ona wkuwa
gramatykę angielską na studiach. Takie życie. Jak się jej wreszcie oświadczysz,
to będziesz ją miał przez całą dobę.
Kubiak pokiwał powoli głową.
- A co z Dominiką? Czy jak ona ma na imię? - spytał.
Bartman wzruszył ramionami.
- Może do niej zadzwonię. Kiedyś - odparł zdawkowo. Jego
przyjaciel przewrócił oczami z irytacją.
- Spodobała ci się. Polubiłeś ją. Dzwoń do niej. Teraz -
nakazał.
- Ale...
- Dzwoń. - Kubiak był
nieugięty, jak zawsze, kiedy chodziło o dobro jego przyjaciela.
- Telefon ci wibruje - zauważył Bartman. Rzucił komórkę
Michałowi i wyszedł do drugiego pokoju.
- Tak?
- Michał...
Odetchnął z ulgą, słysząc kochany, ciepły głos.
- Julka. Wszystko w porządku? Jesteś zdrowa? Czemu nie
odbierałaś? - Natychmiast zasypał ją pytaniami. Przez moment milczała.
- Tak, wszystko okej - odparła w końcu. - Uczyłam się. Do
egzaminu. Gratuluję medalu. Pogratuluj Marcinowi, najlepszy blokujący, to jest
coś.
- Julka...
- Wpadnę do ciebie jutro, dobra? Teraz muszę kończyć.
Chciałam ci tylko dać znać, że wszystko jest w porządku. Kocham cię, Misiek.
Rozłączyła się, zanim zdołał cokolwiek powiedzieć.
Czasami taka była. Impulsywna, żywiołowa, kojarzyła mu się z ogniem. Czasem
ciężko mu było za nią nadążyć.
Usilnie przekonywał sam siebie, że nie miał o co się
martwić. Że wszystko było w porządku. Słyszał głos Bartmana dochodzący z pokoju
obok. Jego przyjaciel wydawał się być radosny, beztroski. Jakby nareszcie
wszystko miało się w jego życiu ułożyć.
Zamknął oczy, opierając się plecami o ścianę. Może powód
był inny. Może nic złego nie działo się w życiu Julii. Może mówiła prawdę.
Może po prostu już go nie kochała.
- Misieek! - wrzasnął Bartman. Kubiak otworzył oczy i
poprawił tkwiące na nosie okulary w cieniutkich oprawkach.
- Chodź tu, a nie się drzesz na pół miasta - mruknął.
Zbyszek posłusznie pojawił się w pomieszczeniu.
- Umówiłem się - poinformował radośnie. - Z Dominiką. Na randkę.
- To dobrze.
Kubiak uśmiechnął się blado. Nie potrafił wyrzucić z
głowy nieuporządkowanych, bolesnych myśli o Julce. Chyba kochał ją już zbyt
mocno.
- Michał, co się dzieje? - spytał Bartman. Jego
przyjaciel wzruszył niedbale ramionami.
- Nic się nie dzieje - odparł lekko. - Naprawdę. Nie
musisz się o mnie martwić, Zibi.
Zbyszek milczał, patrząc niepewnie na przyjaciela. Może
nie musiał się o niego martwić, ale inaczej nie potrafił. Za bardzo zależało mu
na tej przyjaźni.
- I tak będę - stwierdził. Kubiak uśmiechnął się lekko.
Miała ładne, długie, kruczoczarne włosy i ciemnobrązowe,
uważne oczy. Uśmiechała się delikatnie, jakby trochę nieśmiało. Spokojnie
obserwowała otoczenie, huśtając się na jednej z czterech huśtawek.
- Dominika? - rzucił niepewnie Bartman. Zeskoczyła z
huśtawki, nie zatrzymując jej i stanęła przed nim, dużo niższa nawet pomimo
butów na koturnach.
- Tak mam na imię - odparła spokojnie. - Ale to już
przecież wiesz.
Uśmiechała się lekko. Zupełnie nie imponował jej fakt, że
to spotkanie miało być randką z jednym z najlepszych i najpopularniejszych
siatkarzy. Dla niej Bartman był zwyczajnym człowiekiem, najzwyklejszym w
świecie.
- Podoba mi się twój tatuaż - stwierdziła nagle. Siatkarz
odruchowo spojrzał na swoje ramię skryte pod kurtką. - Mądry tekst. Życiowy.
Pokiwał głową.
- Masz ochotę na jakieś jedzenie? - zapytał. - Lodów ci
nie będę proponował, bo trochę zimno.
Roześmiała się, patrząc na cienką warstewkę śniegu pod
ich stopami.
- A nie możemy tu zostać? - spytała. Uniósł lekko brwi.
- Na placu zabaw? - rzucił sceptycznie. Dominika pokiwała
energicznie głową.
- A czemu nie? Tu jest przyjemnie. Cicho i pusto, wbrew
pozorom. Za zimno dla dzieciaków, a nikt normalny tu nie przychodzi.
- Więc teraz twierdzisz, że nie jesteśmy normalni?
Roześmiała się. Miała bardzo ładny śmiech, przywodzący na
myśl wiosnę, kwiaty, łagodną muzykę, radość.
- Przeszkadza ci to?
Patrzyła na niego z błyskiem w ciemnych oczach. Bawiła ją
cała ta rozmowa, jego niepewność, jej może nieco dziecinne zachowanie.
- Tobie na pewno nie przeszkadza - stwierdził Bartman.
Pokiwała głową.
- Siadaj - poleciła, wskazując na jedną z huśtawek i
siadając na innej. Wykonał jej polecenie, obserwując ją z uwagą. Odepchnęła się
mocno nogami od ziemi, odrzucając głowę w tył i śmiejąc się przy tym cicho.
Fascynowała go. Intrygowała. Już wiedział, że nie będzie mógł w nocy zasnąć, że
będzie o niej myślał, analizował każde jej słowo, każdy jej gest, uśmiech,
spojrzenie.
- Powiesz mi coś o sobie? - spytał. Dominika nie
zatrzymała się, huśtała się coraz mocniej, uśmiechając się szeroko.
- Dominika Kaczmarska. Lat dwadzieścia dwa, stan cywilny:
panna. Młodsza siostra Marta, dwa psy, bernardyny, Saba i Ben. Studentka
technologii żywności na SGGW. Fanka sportu, siatkówki w szczególności. Znam na
pamięć wszystkie odcinki "Igłą Szyte" i cytuję je losowo, kiedy mi
się przypomni. I nie obchodzi mnie, że jesteś jednym z najlepszych siatkarzy,
bo dla mnie jesteś tylko kolejnym facetem, któremu wpadłam w oko. Ale jednym z
niewielu, którzy mnie zainteresowali na tyle, że zdecydowałam się na spotkanie.
Możesz już być zaszczycony.
- Jestem - zapewnił ją Zbyszek. Jej włosy tańczyły na
lekkim, mroźnym wietrze. Siatkarz zszedł z huśtawki i stanął przed dziewczyną,
opierając ręce na biodrach. Obserwował ją, jej dziecięcą, niepohamowaną radość.
Wolna, przede wszystkim tak się czuła. Wolna.
Nie mógł oderwać od niej wzroku.
- Jest niesamowita, mówię ci, taka tajemnicza,
intrygująca, zupełnie inna, nie taka jak te wszystkie dziewczyny. I jest ładna,
bardzo ładna, ale nie tak nachalnie ładna, po prostu ładna. Ma ładne oczy.
Ciemnobrązowe. Ładne. I ma długie włosy, brunetka, lubię brunetki.
Bartman wyrzucał z siebie słowa z prędkością przynajmniej
ponaddźwiękową, jak zwykle, kiedy był tak podekscytowany.
- Zawsze mówisz to samo, Zibi - mruknął Kubiak,
przewracając oczami. Siedział na kanapie, obserwując przyjaciela spacerującego
niespokojnie po pokoju.
- Ale tym razem to prawda, Misiek - odparł Bartman. -
Dominika... ona jest inna. Wiem, co mówię.
Michał pokiwał sceptycznie głową. Zdążył się już
przyzwyczaić do silnych zauroczeń Zbyszka, które na ogół nie trwały zbyt długo.
Przyzwyczaił się też do składania przyjaciela do kupy po każdym kolejnym nieudanym
związku.
- Mam nadzieję - stwierdził Kubiak. - Bo jak znowu się
przejedziesz na dziewczynie, to tak szybko się nie pozbierasz. Nie tym razem. -
Przyjrzał się mu badawczo. - Cholera, ale cię wzięło - roześmiał się. -
Zakochałeś się, Bartman. Ty się w niej naprawdę zakochałeś.
- Jak ty w Julii, pamiętasz? Nie mogłeś trafić w piłkę,
bo ciągle o niej myślałeś - przypomniał Zbyszek, śmiejąc się. - Myślałem, że
Andrea ci wszystkie kończyny połamie z wściekłości. Trochę się uspokoił, jak mu
próbowałeś nieskładnie wyjaśnić, że ona ma takie zielone oczy, które są szare,
i długie, do ramion, blond rude włosy.
Kubiak popatrzył z wściekłością na przyjaciela.
- Włosy Julki są czasami blond, czasami rudawe -
prychnął. - I ma szarozielone oczy. Dobrze o tym wiesz.
- A ty dobrze wiesz, jak bardzo się wtedy plątałeś w
zeznaniach, mówiąc jednocześnie po polsku, angielsku i włosku. Ktoś puka.
Kubiak niechętnie podniósł się z kanapy i powlókł do
drzwi. Bartman śmiał się cicho, stojąc na środku pokoju.
- Otwarte - zawołał, stając przed wejściem do swojego
mieszkania. Ze znudzeniem obserwował poruszającą się klamkę, naciśniętą z
drugiej strony.
- Misiek, jesteś.
Już zdążył zapomnieć, jak piękny, radosny uśmiech miała
jego Julia. Jak błyszczały jej szarozielone oczy i jak zabawnie włosy mieniły
się w świetle, stając się to złote, to rude, to niemal białe.
- Cześć Julka! - krzyknął Bartman. Dziewczyna uśmiechnęła
się.
- Zibi, cześć - zawołała. Zrobiła dwa kroki w przód i
pocałowała Michała w nieogolony policzek, ściągając w międzyczasie czapkę z
głowy.
- Mam sobie iść? - spytał Zbyszek, pojawiając się w
przedpokoju. Julia roześmiała się, rozpinając guziki płaszcza. Potrząsnęła
jasnymi włosami.
- Tak - mruknął jednocześnie Kubiak. Dziewczyna spojrzała
na niego z dezaprobatą.
- Michał - syknęła, wieszając płaszcz na kołku. Siatkarz
wzruszył ramionami.
- Chcę pogadać - wyjaśnił. Bartman uśmiechnął się.
- I tak miałem już iść - stwierdził. - Zadzwonię do
Dominiki. Trzymajcie się. I pamiętajcie, że nie chcę być jeszcze wujkiem. A Misiek
jest za młody na ojca.
Julia roześmiała się. Zbyszek uścisnął ją i wybiegł z
mieszkania, chwytając po drodze kurtkę.
- Dobrze cię widzieć - mruknął Kubiak. Splotła ręce na
piersiach, patrząc na niego z oczekiwaniem.
- O czym chcesz gadać? - spytała ostro. Ruchem głowy
wskazał na drzwi do pokoju.
- Martwię się o ciebie - powiedział, kiedy, jak zwykle,
usiadła po turecku na podłodze. Milczała. Cisza między nimi przedłużała się,
drżała od tłumionego napięcia, pełnego niewypowiedzianych myśli, pragnień, obaw.
- Nie masz o co się martwić, Michał - odparła w końcu.
Wstała, śmiesznie mała przy siatkarzu, drobna, krucha, ale zawsze głośna,
zawsze żywiołowa. Mógł tylko obserwować, jak powoli cichnie.
- Kocham cię, Julka - szepnął. Uśmiechnęła się
delikatnie. Wspięła się na palce i przymknęła oczy. Usta spotkały usta,
przeciągnęła dłonią po jego nieogolonym policzku. Odpowiedział na pocałunek,
obejmując ją w pasie i podnosząc lekko do góry. Oplotła go swoimi nogami,
wpijając się łapczywiej w jego wargi, udowadniając mu, że naprawdę nie miał się
o co martwić, kochała go, była szczęśliwa, spokojna, zdrowa. Złapała za jego
koszulkę i pociągnęła ją w górę, nie odrywając się od jego warg. Postawił ją na
ziemi i cofnął się o krok. Patrzyła na niego płomiennym wzrokiem, unosząc lekko
brwi. Nie potrafił się oprzeć temu spojrzeniu. Zdjął z niej bluzkę i popchnął
ją na ścianę. Pocałował ją, błądząc palcami po jej chłodnej, miękkiej skórze.
Przywarli do siebie jeszcze mocniej, stęsknieni swoich ciał, swoich oddechów,
bicia swoich serc. Stęsknieni siebie.
Kochał patrzeć na jej delikatne, nagie ciało, kiedy spała
obok niego.
~*~
Tak tego.
No. Typowa Green, co?
Lubię imię Dominika. Dobrze się z nim czuję.