Dla dwóch wspaniałych, może nawet najwspanialszych osób, jakie tu poznałam. Dwóch osób, przez które, albo może dzięki którym, piszę tę historię.

Madyno, Baranku, kocham was obie.

piątek, 30 listopada 2012

[1] Ty się w niej naprawdę zakochałeś


- Cześć, tu Julia, w tej chwili nie mogę odebrać telefonu, zostaw wiadomość po sygnale, BIIP.
Kubiak z wściekłością rzucił telefon na łóżko. Wrócili z Japonii tydzień temu, a ona nie odbierała telefonu. Nadal nie odbierała telefonu. Coraz bardziej się o nią martwił, przekonany, że stało się coś bardzo złego. Koleżanki jego Julki zapewniały go, że wszystko w porządku, po prostu jest zajęta studiami. Ale on od dawna czuł, że coś było nie tak. Podszedł do okna, patrząc na miasto, ludzi biegnących po chodnikach, spieszących się do znienawidzonej pracy. Miał cholerne szczęście, doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Robił to, co kochał, za naprawdę dobre pieniądze, wiedział, że jest jednym z najlepszych. Przecież do kadry nie biorą przeciętnych.
- Kubiak, poważnie, zacznij zamykać te drzwi, bo cię ktoś kiedyś okradnie.
Bartman znikąd pojawił się za plecami Michała, w jego mieszkaniu.
- Martwię się o Julkę - mruknął siatkarz. - Nie odbiera telefonów. Dziewczyny mówią, że zakuwa do egzaminów. Ale coś jest nie tak, Zibi, wiem to.
- Panikujesz jak piętnastolatka - skwitował Bartman. - Jak zwykle zresztą. Ty się tułasz po świecie i walisz w piłkę, ona wkuwa gramatykę angielską na studiach. Takie życie. Jak się jej wreszcie oświadczysz, to będziesz ją miał przez całą dobę.
Kubiak pokiwał powoli głową.
- A co z Dominiką? Czy jak ona ma na imię? - spytał. Bartman wzruszył ramionami.
- Może do niej zadzwonię. Kiedyś - odparł zdawkowo. Jego przyjaciel przewrócił oczami z irytacją.
- Spodobała ci się. Polubiłeś ją. Dzwoń do niej. Teraz - nakazał.
- Ale...
- Dzwoń. - Kubiak był  nieugięty, jak zawsze, kiedy chodziło o dobro jego przyjaciela.
- Telefon ci wibruje - zauważył Bartman. Rzucił komórkę Michałowi i wyszedł do drugiego pokoju.
- Tak?
- Michał...
Odetchnął z ulgą, słysząc kochany, ciepły głos.
- Julka. Wszystko w porządku? Jesteś zdrowa? Czemu nie odbierałaś? - Natychmiast zasypał ją pytaniami. Przez moment milczała.
- Tak, wszystko okej - odparła w końcu. - Uczyłam się. Do egzaminu. Gratuluję medalu. Pogratuluj Marcinowi, najlepszy blokujący, to jest coś.
- Julka...
- Wpadnę do ciebie jutro, dobra? Teraz muszę kończyć. Chciałam ci tylko dać znać, że wszystko jest w porządku. Kocham cię, Misiek.
Rozłączyła się, zanim zdołał cokolwiek powiedzieć. Czasami taka była. Impulsywna, żywiołowa, kojarzyła mu się z ogniem. Czasem ciężko mu było za nią nadążyć.
Usilnie przekonywał sam siebie, że nie miał o co się martwić. Że wszystko było w porządku. Słyszał głos Bartmana dochodzący z pokoju obok. Jego przyjaciel wydawał się być radosny, beztroski. Jakby nareszcie wszystko miało się w jego życiu ułożyć.
Zamknął oczy, opierając się plecami o ścianę. Może powód był inny. Może nic złego nie działo się w życiu Julii. Może mówiła prawdę.
Może po prostu już go nie kochała.
- Misieek! - wrzasnął Bartman. Kubiak otworzył oczy i poprawił tkwiące na nosie okulary w cieniutkich oprawkach.
- Chodź tu, a nie się drzesz na pół miasta - mruknął. Zbyszek posłusznie pojawił się w pomieszczeniu.
- Umówiłem się - poinformował radośnie. -  Z Dominiką. Na randkę.
- To dobrze.
Kubiak uśmiechnął się blado. Nie potrafił wyrzucić z głowy nieuporządkowanych, bolesnych myśli o Julce. Chyba kochał ją już zbyt mocno.
- Michał, co się dzieje? - spytał Bartman. Jego przyjaciel wzruszył niedbale ramionami.
- Nic się nie dzieje - odparł lekko. - Naprawdę. Nie musisz się o mnie martwić, Zibi.
Zbyszek milczał, patrząc niepewnie na przyjaciela. Może nie musiał się o niego martwić, ale inaczej nie potrafił. Za bardzo zależało mu na tej przyjaźni.
- I tak będę - stwierdził. Kubiak uśmiechnął się lekko.

Miała ładne, długie, kruczoczarne włosy i ciemnobrązowe, uważne oczy. Uśmiechała się delikatnie, jakby trochę nieśmiało. Spokojnie obserwowała otoczenie, huśtając się na jednej z czterech huśtawek.
- Dominika? - rzucił niepewnie Bartman. Zeskoczyła z huśtawki, nie zatrzymując jej i stanęła przed nim, dużo niższa nawet pomimo butów na koturnach.
- Tak mam na imię - odparła spokojnie. - Ale to już przecież wiesz.
Uśmiechała się lekko. Zupełnie nie imponował jej fakt, że to spotkanie miało być randką z jednym z najlepszych i najpopularniejszych siatkarzy. Dla niej Bartman był zwyczajnym człowiekiem, najzwyklejszym w świecie.
- Podoba mi się twój tatuaż - stwierdziła nagle. Siatkarz odruchowo spojrzał na swoje ramię skryte pod kurtką. - Mądry tekst. Życiowy.
Pokiwał głową.
- Masz ochotę na jakieś jedzenie? - zapytał. - Lodów ci nie będę proponował, bo trochę zimno.
Roześmiała się, patrząc na cienką warstewkę śniegu pod ich stopami.
- A nie możemy tu zostać? - spytała. Uniósł lekko brwi.
- Na placu zabaw? - rzucił sceptycznie. Dominika pokiwała energicznie głową.
- A czemu nie? Tu jest przyjemnie. Cicho i pusto, wbrew pozorom. Za zimno dla dzieciaków, a nikt normalny tu nie przychodzi.
- Więc teraz twierdzisz, że nie jesteśmy normalni?
Roześmiała się. Miała bardzo ładny śmiech, przywodzący na myśl wiosnę, kwiaty, łagodną muzykę, radość.
- Przeszkadza ci to?
Patrzyła na niego z błyskiem w ciemnych oczach. Bawiła ją cała ta rozmowa, jego niepewność, jej może nieco dziecinne zachowanie.
- Tobie na pewno nie przeszkadza - stwierdził Bartman. Pokiwała głową.
- Siadaj - poleciła, wskazując na jedną z huśtawek i siadając na innej. Wykonał jej polecenie, obserwując ją z uwagą. Odepchnęła się mocno nogami od ziemi, odrzucając głowę w tył i śmiejąc się przy tym cicho. Fascynowała go. Intrygowała. Już wiedział, że nie będzie mógł w nocy zasnąć, że będzie o niej myślał, analizował każde jej słowo, każdy jej gest, uśmiech, spojrzenie.
- Powiesz mi coś o sobie? - spytał. Dominika nie zatrzymała się, huśtała się coraz mocniej, uśmiechając się szeroko.
- Dominika Kaczmarska. Lat dwadzieścia dwa, stan cywilny: panna. Młodsza siostra Marta, dwa psy, bernardyny, Saba i Ben. Studentka technologii żywności na SGGW. Fanka sportu, siatkówki w szczególności. Znam na pamięć wszystkie odcinki "Igłą Szyte" i cytuję je losowo, kiedy mi się przypomni. I nie obchodzi mnie, że jesteś jednym z najlepszych siatkarzy, bo dla mnie jesteś tylko kolejnym facetem, któremu wpadłam w oko. Ale jednym z niewielu, którzy mnie zainteresowali na tyle, że zdecydowałam się na spotkanie. Możesz już być zaszczycony.
- Jestem - zapewnił ją Zbyszek. Jej włosy tańczyły na lekkim, mroźnym wietrze. Siatkarz zszedł z huśtawki i stanął przed dziewczyną, opierając ręce na biodrach. Obserwował ją, jej dziecięcą, niepohamowaną radość. Wolna, przede wszystkim tak się czuła. Wolna.
Nie mógł oderwać od niej wzroku.

- Jest niesamowita, mówię ci, taka tajemnicza, intrygująca, zupełnie inna, nie taka jak te wszystkie dziewczyny. I jest ładna, bardzo ładna, ale nie tak nachalnie ładna, po prostu ładna. Ma ładne oczy. Ciemnobrązowe. Ładne. I ma długie włosy, brunetka, lubię brunetki.
Bartman wyrzucał z siebie słowa z prędkością przynajmniej ponaddźwiękową, jak zwykle, kiedy był tak podekscytowany.
- Zawsze mówisz to samo, Zibi - mruknął Kubiak, przewracając oczami. Siedział na kanapie, obserwując przyjaciela spacerującego niespokojnie po pokoju.
- Ale tym razem to prawda, Misiek - odparł Bartman. - Dominika... ona jest inna. Wiem, co mówię.
Michał pokiwał sceptycznie głową. Zdążył się już przyzwyczaić do silnych zauroczeń Zbyszka, które na ogół nie trwały zbyt długo. Przyzwyczaił się też do składania przyjaciela do kupy po każdym kolejnym nieudanym związku.
- Mam nadzieję - stwierdził Kubiak. - Bo jak znowu się przejedziesz na dziewczynie, to tak szybko się nie pozbierasz. Nie tym razem. - Przyjrzał się mu badawczo. - Cholera, ale cię wzięło - roześmiał się. - Zakochałeś się, Bartman. Ty się w niej naprawdę zakochałeś.
- Jak ty w Julii, pamiętasz? Nie mogłeś trafić w piłkę, bo ciągle o niej myślałeś - przypomniał Zbyszek, śmiejąc się. - Myślałem, że Andrea ci wszystkie kończyny połamie z wściekłości. Trochę się uspokoił, jak mu próbowałeś nieskładnie wyjaśnić, że ona ma takie zielone oczy, które są szare, i długie, do ramion, blond rude włosy.
Kubiak popatrzył z wściekłością na przyjaciela.
- Włosy Julki są czasami blond, czasami rudawe - prychnął. - I ma szarozielone oczy. Dobrze o tym wiesz.
- A ty dobrze wiesz, jak bardzo się wtedy plątałeś w zeznaniach, mówiąc jednocześnie po polsku, angielsku i włosku. Ktoś puka.
Kubiak niechętnie podniósł się z kanapy i powlókł do drzwi. Bartman śmiał się cicho, stojąc na środku pokoju.
- Otwarte - zawołał, stając przed wejściem do swojego mieszkania. Ze znudzeniem obserwował poruszającą się klamkę, naciśniętą z drugiej strony.
- Misiek, jesteś.
Już zdążył zapomnieć, jak piękny, radosny uśmiech miała jego Julia. Jak błyszczały jej szarozielone oczy i jak zabawnie włosy mieniły się w świetle, stając się to złote, to rude, to niemal białe.
- Cześć Julka! - krzyknął Bartman. Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Zibi, cześć - zawołała. Zrobiła dwa kroki w przód i pocałowała Michała w nieogolony policzek, ściągając w międzyczasie czapkę z głowy.
- Mam sobie iść? - spytał Zbyszek, pojawiając się w przedpokoju. Julia roześmiała się, rozpinając guziki płaszcza. Potrząsnęła jasnymi włosami.
- Tak - mruknął jednocześnie Kubiak. Dziewczyna spojrzała na niego z dezaprobatą.
- Michał - syknęła, wieszając płaszcz na kołku. Siatkarz wzruszył ramionami.
- Chcę pogadać - wyjaśnił. Bartman uśmiechnął się.
- I tak miałem już iść - stwierdził. - Zadzwonię do Dominiki. Trzymajcie się. I pamiętajcie, że nie chcę być jeszcze wujkiem. A Misiek jest za młody na ojca.
Julia roześmiała się. Zbyszek uścisnął ją i wybiegł z mieszkania, chwytając po drodze kurtkę.
- Dobrze cię widzieć - mruknął Kubiak. Splotła ręce na piersiach, patrząc na niego z oczekiwaniem.
- O czym chcesz gadać? - spytała ostro. Ruchem głowy wskazał na drzwi do pokoju.
- Martwię się o ciebie - powiedział, kiedy, jak zwykle, usiadła po turecku na podłodze. Milczała. Cisza między nimi przedłużała się, drżała od tłumionego napięcia, pełnego niewypowiedzianych myśli, pragnień, obaw.
- Nie masz o co się martwić, Michał - odparła w końcu. Wstała, śmiesznie mała przy siatkarzu, drobna, krucha, ale zawsze głośna, zawsze żywiołowa. Mógł tylko obserwować, jak powoli cichnie.
- Kocham cię, Julka - szepnął. Uśmiechnęła się delikatnie. Wspięła się na palce i przymknęła oczy. Usta spotkały usta, przeciągnęła dłonią po jego nieogolonym policzku. Odpowiedział na pocałunek, obejmując ją w pasie i podnosząc lekko do góry. Oplotła go swoimi nogami, wpijając się łapczywiej w jego wargi, udowadniając mu, że naprawdę nie miał się o co martwić, kochała go, była szczęśliwa, spokojna, zdrowa. Złapała za jego koszulkę i pociągnęła ją w górę, nie odrywając się od jego warg. Postawił ją na ziemi i cofnął się o krok. Patrzyła na niego płomiennym wzrokiem, unosząc lekko brwi. Nie potrafił się oprzeć temu spojrzeniu. Zdjął z niej bluzkę i popchnął ją na ścianę. Pocałował ją, błądząc palcami po jej chłodnej, miękkiej skórze. Przywarli do siebie jeszcze mocniej, stęsknieni swoich ciał, swoich oddechów, bicia swoich serc. Stęsknieni siebie.
Kochał patrzeć na jej delikatne, nagie ciało, kiedy spała obok niego.


~*~
Tak tego.
No. Typowa Green, co?
Lubię imię Dominika. Dobrze się z nim czuję.