Dla dwóch wspaniałych, może nawet najwspanialszych osób, jakie tu poznałam. Dwóch osób, przez które, albo może dzięki którym, piszę tę historię.

Madyno, Baranku, kocham was obie.

poniedziałek, 5 listopada 2012

[Prolog] Przecież od tego są przyjaciele


Taka przyjaźń jest tylko jedna na milion. Tak rzadko ludzie, którzy mogą być najlepszymi przyjaciółmi mają szansę się spotkać. Często żyją setki kilometrów od siebie, nawet nie wiedząc o swoim istnieniu, nie wiedząc, że ta jedyna osoba, która by ich rozumiała, naprawdę gdzieś żyje, oddycha i czyta poranną gazetę przy kubku kawy. Ludzie żyją nieszczęśliwi, bo nie mają nikogo, kto mógłby ukoić ich ból. Tu nie pomaga miłość. Miłość generuje cierpienie, przyjaźń pozwala je ukoić. Przyjaciel, to ta jedna osoba, która bywa całym światem, ale umie po cichu odejść w kąt i nie wracać, jeśli tego potrzebuje lub chce ta druga osoba. Tylko nieliczni mają to szczęście, że mogą spotkać swojego najlepszego przyjaciela. Raz, dwa razy, czasami zostać na zawsze, czasami minąć się na korytarzu, na ulicy, nie zwracając na siebie uwagi. Ale w tym jednym przypadku na milion dwie osoby zostają najlepszymi przyjaciółmi, na dobre i na złe, bez względu na wszystko. Spędzają ze sobą całe dnie, wspierają się w każdym problemie. A czasami mają wyjątkowe szczęście. Pracują razem. Uprawiają ten sam sport. Grają razem w klubie, w reprezentacji. I wspierają się w każdym trudnym momencie.
Kubiak nie potrafił zliczyć momentów, w których Zbyszek popychał go do działania, a Bartman nie miał pojęcia, ile już razy Misiek ratował go z opresji. Doskonale się uzupełniali, zarówno na boisku, jak i w życiu prywatnym. Idealny układ, idealna przyjaźń. Kubiak był tym spokojnym, zrównoważonym, często musiał pilnować Bartmana, by jego przyjaciel nie zrobił zbyt wielu głupich, nierozsądnych rzeczy. Zbyszek, odważniejszy i dużo bardziej impulsywny, prowokował Michała do działania, do podejmowania decyzji, popychał go, kiedy tego potrzebował. Być może gdyby nie Zibi, Misiek nigdy nie zrobiłby tego jednego, tak ważnego dla niego kroku. Gdyby nie Zibi, być może nigdy nie poznałby swojej Julki. Gdyby nie Misiek, Zibi już dawno mógłby wylecieć z kadry. Nawzajem sobie pomagali, najlepiej, jak tylko mogli. Bo na tym właśnie polega przyjaźń.

- Misiek, nareszcie. Już myślałem, że będziesz nas gonił na hulajnodze.
Bartman uśmiechnął się szeroko, widząc zdyszanego przyjaciela ciągnącego za sobą walizkę i wypchaną po brzegi, sportową torbę przez zatłoczone lotnisko w Warszawie.
- Zagadałem się z Julką - wyjaśnił, machając ręką w stronę trenera Anastasiego. Rozejrzał się, szukając wzrokiem Krzyśka Ignaczaka i jego nieodłącznej kamery. Na szczęście, Igła był zajęty nagrywaniem nowej opaski Michała Winiarskiego, by zwracać uwagę na spóźnionego Kubiaka.
- Spędziłeś z nią miesiąc, praktycznie bez przerwy - zauważył Zbyszek. - Aż tak ją kochasz? - roześmiał się. Michał zacisnął wargi.
- Martwię się o nią - przyznał półgłosem. - Wydaje mi się, że dzieje się coś złego. Ale ona zaprzecza.
- Może masz rację. Może ci się wydaje - odparł Bartman. Poklepał lekko przyjaciela po ramieniu. - Co by się miało niby dziać, Misiek?
Wzruszył ramionami. Pomachał z daleka w stronę kamery Igły i spojrzał z powagą na przyjaciela.
- Zibi... coś ty taki radosny dziś? - spytał podejrzliwie. Bartman uśmiechnął się.
- Poznałem dziewczynę - wyjaśnił. - Mam jej numer. Co prawda ciężko będzie dzwonić z Japonii, ale jak wygramy ten turniej i wrócimy, to się z nią umówię.
- Optymista - prychnął Kubiak. - Fanka? Jak ma na imię?
- Dominika. Fanka sportu, nie zawodników. Więc jest dobrze - odparł Bartman, uśmiechając się szeroko. Michał pokręcił głową z dezaprobatą.
- Jak się znowu przejedziesz na babie, Zibi, to ja cię nie będę składał do kupy - obiecał.
- Będziesz, będziesz, Misiek - odparł Zbyszek. - Przecież od tego są przyjaciele.


~*~
Green siatkarsko, Green o przyjaźni. I nie tylko.