Dla dwóch wspaniałych, może nawet najwspanialszych osób, jakie tu poznałam. Dwóch osób, przez które, albo może dzięki którym, piszę tę historię.

Madyno, Baranku, kocham was obie.

sobota, 19 stycznia 2013

[4] Spróbowałabyś mnie nie kochać


- To się nie uda, mówię wam.
- Uda się. Jakoś to ogarniemy.
- Niby jak masz zamiar to ogarnąć, Winiarski? Naprawdę zamierzasz zaprosić całą drużynę do siebie? Do jednego pomieszczenia? Z rodzinami?
Bartman uniósł z powątpiewaniem brwi.
- Będzie ci raczej ciężko to opanować - stwierdził Kubiak.
- Dagmara to zaproponowała - odparł Winiarski. - Damy radę, chłopaki.
Cisza panująca w szatni w ośrodku w Spale była wręcz nienaturalna. Wszyscy wpatrywali się w Winiara z zainteresowaniem.
Wspólna wigilia Bożego Narodzenia w domu jednego z zawodników mogła oznaczać albo fantastyczne święta, albo gigantyczną katastrofę. Oczywiście siatkarze mieli nadzieję na to pierwsze, ale rozum podpowiadał raczej drugą wersję.
- Ja się na to piszę - stwierdził radośnie Ignaczak, przerywając ciszę. - Iwona się ucieszy, nie będzie musiała sprzątać w domu. I dzieciaki będą miały frajdę, Oliwier i Sebastian się lubią, Dominika też się ucieszy, jak będzie Wiki Zagumnego, a najmniejszymi ktoś się zajmie.
- Znając życie ja - mruknął Kubiak, nerwowo zerkając na ekran telefonu. Julka nie dzwoniła, nie pisała. Milczała.
- Nie nasza wina, że dzieciaki cię lubią, Kruszyna - odparł Możdżonek. Ignaczak zaśmiał się gdzieś za jego plecami, wyjmując z torby kamerę.
- Drzewiec, coś się na rymy bierze - zawołał. - Kiedy Drzewo nie zrymuje, śnieg boisko lodem skuje - dodał śpiewnym głosem, nagrywając przebierającego się w kącie Nowakowskiego.
- Igła, coś ci chyba nie wyszło - mruknął Piotrek, niecierpliwie machając w stronę kamery. - Zabieraj się stąd, tym razem nie ma podziwiania Pita brzucha.
- I w tym momencie zbiorowy jęk dziewczyn - ogłosił uroczyście Krzysiek, a reszta siatkarzy, jak na zawołanie, jęknęła falsetem. Ignaczak roześmiał się głośno, a za nim cała drużyna. Kubiak uśmiechnął się krzywo.
Julka nadal milczała.
Bartman podszedł do przyjaciela i oparł mu łokieć o ramię.
- Weźmiesz Julę? - spytał. Michał wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Nie odzywała się do mnie dzisiaj - wyjaśnił półgłosem. Ignaczak nagrywał nieudolne próby rymowania podjęte przez Winiarskiego i Jarosza. - Pojadę do niej - dodał Kruszyna. Bartman milczał na początku. Nie potrafił pomóc przyjacielowi, raniło go to, a jednocześnie wiedział, że nieudolnymi próbami składania sypiącego się związku Kubiaka i Julii mógł ich tylko bardziej pokaleczyć.
- Misiek, pamiętaj, że zawsze możesz do mnie zadzwonić - odezwał się w końcu. Kubiak uśmiechnął się do przyjaciela.
- Dzięki, Zibi - mruknął. - To naprawdę wiele znaczy.
 - Wiem, Michał.
- To kto już wie, że będzie? - zawołał Winiarski, próbując przekrzyczeć gwar panujący w szatni. Igła podniósł rękę, wymachując nią jak szalony nad głowami kolegów, Nowakowski pokiwał głową, Bartman i Kubiak jednocześnie przytaknęli na głos. - Reszta?
- Odezwiemy się, Winiar - powiedział Zagumny. - Tak będzie najprościej.
Guma, głos rozsądku kadry.
Reszta drużyny przystała na pomysł Pawła, ubierając się powoli. Radosny gwar irytował Kubiaka, tak jak rozmowy o Bożym Narodzeniu, najbardziej rodzinnych świętach.
Chciał już stamtąd wyjść, chciał już jechać do Julki.
Przede wszystkim chciał, by oboje byli razem wreszcie szczęśliwi.

Siedziała na wycieraczce pod jego drzwiami, bawiąc się kosmykami ciemnych włosów. Kiedy stanął przed nią, podniosła głowę, uśmiechając się szeroko.
- Co ty tu robisz, Nika? - spytał Bartman, kucając przed dziewczyną. Brunetka wzruszyła lekko ramionami.
- Chyba po prostu się stęskniłam za moim ulubionym siatkarzem - mruknęła, całując mężczyznę w policzek. Przejechała palcami po jego nieogolonej szczęce, wdychając woń jego ulubionych perfum. Objął ją wpół i podniósł delikatnie, stawiając na podłodze przed drzwiami prowadzącymi do jego mieszkania.
- Pozwolisz mi nas wpuścić do środka? - spytał nieco ironicznie. Zaśmiała się i odsunęła, chwytając nadgarstek jego wolnej ręki. Bartman włożył klucz do zamka i przekręcił go szybkim, wprawnym ruchem. Dominika minęła go szybko i pierwsza weszła do środka. Zbyszek zatrzymał się na chwilę w progu, obserwując dziewczynę. Nie przestawała go intrygować.
- Spędźmy razem święta - wypalił nagle, nie myśląc nad tym, co mówi. Dominika zatrzymała się wpół kroku i spojrzała na niego ze zdziwieniem w ciemnych oczach. - Chodź ze mną na Wigilię do Winiarskiego. Z chłopakami z kadry.
Milczała, wpatrując się w niego, wyjątkowo poważna. Siatkarz zacisnął dłonie w pięści. Odmówi, pomyślał, odmówi, a ty musiałeś z tym wyskoczyć, idioto. Dopiero się poznaliście.
- Chętnie - odparła w końcu, uśmiechając się szeroko. Bartman odetchnął z ulgą.
- Przedstawię ci chłopaków, będą z żonami, a dziewczyny są naprawdę w porządku, szczególnie Daga, znaczy Dagmara Winiarska, żona Winiara, i mają świetnego synka, Oliwiera, Igła też ma fajne dzieciaki, Szampon też, znaczy Mariusz Wlazły, z Pauliną i Arkiem, a tak w ogóle...
- Ej, ej, przystopuj - zaśmiała się Dominika. - Nie nakręcaj się tak, Zbyszek. Spokojnie, nie musisz wszystkiego mówić od razu.
- Nie muszę? - spytał natychmiast Bartman. - Znaczy chcę. Chcę, żebyś wiedziała. Wszystko. Już. Teraz.
- A nie lepiej rozłożyć to w czasie? - zapytała. - No wiesz, dać sobie czas na poznawanie się. Mieć jakąś niespodziankę. - Przygryzła lekko dolną wargę. - Ty też wielu rzeczy o mnie jeszcze nie wiesz, Zibi.
Podszedł do niej i objął ją delikatnie, przyciągając do siebie. Czuł ciepło bijące od jej ciała, w ciszy słyszał bicie jej kochanego serca. Ciemne tęczówki dziewczyny iskrzyły pod siateczką czarnych rzęs. Była taka piękna, taka idealna, bliższa, niż kiedykolwiek o tym marzył. Była jego, to nagle stało się największym sukcesem w życiu Bartmana. Dominika, tak przy nim filigranowa, w jego objęciach, całująca jego usta, uśmiechająca się do niego. Zakochał się, nigdy wcześniej nie kochał nikogo tak mocno.
- Chcę się dowiedzieć - szepnął. - Chcę wiedzieć o tobie wszystko, Nika. Kocham cię.
Wspięła się na palce i złożyła delikatny, miękki pocałunek na jego wargach.
- Ja ciebie też kocham - odparła. - Najbardziej na świecie.
- Kocham cię jak siatkówkę, Nika, wiesz? A to znaczy cholernie mocno.
- Wiem, Zbyszek - mruknęła, uśmiechając się szeroko.

- Julia! - krzyknął Kubiak, waląc pięściami w drzwi jej mieszkania. - Wiem, że tam jesteś, do cholery, otwórz albo wyważę te cholerne drzwi!
Odsunął się o krok, przygotowany spełnić swoje obietnice, kiedy usłyszał dźwięk klucza przekręcanego w zamku i drzwi uchyliły się lekko.
- Nawet pouczyć się w spokoju nie można? - mruknęła blondynka, splatając ręce na piersiach przed Kubiakiem. - Nigdy nie odpuścisz, nie?
Kruszyna pokręcił głową, przyglądając jej się z uwagą.
- Dlaczego płakałaś? - spytał cicho. Nie odpowiedziała. Cofnęła się o dwa kroki.
- Wejdź, Michał. I zamknij drzwi - poprosiła, odwracając się i idąc do kuchni. Siatkarz szybko przekroczył próg mieszkania i ruszył za ukochaną. Blondynka usiadła na blacie kuchennym, w dłoniach ściskając kubek wypełniony czarnym, gorącym napojem.
- Porozmawiasz ze mną? - spytał łagodnie, stając przed nią. Delikatnie chwycił jej nadgarstki, mając nadzieję, że w ten sposób choć trochę ją uspokoi, doda jej otuchy. Uśmiechnęła się blado.
- Nie chcę wracać na święta do pustego domu - mruknęła. Siatkarz delikatnie pocałował ją w czubek nosa.
- To nie wracaj - odparł. - Chodź ze mną na Wigilię do Winiarskich. Spędź ze mną  te święta, Julka - poprosił.
Wahała się, wyraźnie to widział. Nie wiedziała, co zrobić, taka mała, zagubiona istotka. Chciał ją chronić przed światem.
- W porządku - powiedziała w końcu. Uśmiechnęła się do niego szerzej, odstawiając kubek, i zarzuciła mu ręce na szyję. Przylgnęła do niego całym swoim ciałem, oplatając go nogami. Wargi zatopiła w jego ustach, jakby nigdy więcej miała go już nie zobaczyć. Odpowiedział na pocałunek, zdejmując z niej bluzkę.
- Kocham cię, Kubiak - wyszeptała. Odsunął się od niej i błyskawicznie pozbył swojej części garderoby. - Chodź tu - mruknęła, zeskakując z blatu, prawie już pozbawiona ubrań przez siatkarza. Wspięła się na palce i zaczęła całować go po szyi, błądząc palcami po umięśnionym torsie. Pchnął ją lekko na ścianę i natychmiast znalazł się tuż przy niej, przyciskając ją do siebie.
- Spróbowałabyś mnie nie kochać - szepnął, gryząc ją w płatek ucha. Uśmiechnęła się lekko, unosząc lekko brwi.
- Co mi zrobisz? - spytała złośliwie. Przycisnął ją mocniej do ściany, błądząc dłońmi po jej nagim ciele.
- Zaraz się przekonasz - obiecał.

Tłum ludzi w domu Winiarskich zdawał się być dziwnie zadowolony ze swojej obecności. Lubili się, lubili spędzać ze sobą czas, a na tę Wigilię przyszło więcej osób, niż początkowo oczekiwano. Ignaczak posłusznie oddał kamerę żonie i bawił się z małym Oliwierem Winiarskim, Możdżonek, Nowakowski i Kurek dyskutowali zawzięcie, Winiarski i Wlazły pomagali Dagmarze i Paulinie w kuchni, Bartman całował w kącie Dominikę, a Kubiak ściskał mocno dłoń spłoszonej Julii. Blondynka bystrym wzrokiem obserwowała ludzi stłoczonych w domu Michała Winiarskiego.
- Co się dzieje, Jula? - spytał Kubiak, kolejny raz tego wieczoru. Wzruszyła ramionami, nie odpowiedziała. Jakby się czegoś bała. Siatkarz objął ją, ale wyślizgnęła się z uścisku.
- Chodź - mruknęła, ruszając w stronę schodów prowadzących na piętro domu Winiarskich. Poszedł za nią, nie mając pojęcia, o co chodziło blondynce. Znaleźli się w sypialni Michała i Dagmary. Julia zamknęła drzwi, tłumiąc hałasy dobiegające z parteru.
- O co chodzi? - zapytał siatkarz. Stanęła przed nim, niepewnie zerkając ponad jego głowę.
- Jemioła - szepnęła, zamykając oczy. Nie wahał się, pocałował ją lekko, najnaturalniej w świecie, jakby miał to robić do końca życia, co roku całować ją pod jemiołą w Boże Narodzenie, najbardziej magiczne i rodzinne święta.
- Kocham cię, Julka - powiedział, uśmiechając się do niej ciepło. Spojrzała mu prosto w wesołe, zielonkawe oczy. Nagle zauważył, że jego Julka się zmieniła. Kiedyś była impulsywna, żywiołowa, ostatnio przycichła. Powoli przestawał ją poznawać.
- Michał... - szepnęła. Wyczuł w jej głosie ból. Ogarnął go niewytłumaczalny, niemalże paniczny strach, jakby jego podświadomość wyczuła jakieś dziwne zagrożenie w tym wszystkim.
- Co się dzieje, skarbie? - zapytał, ujmując jej twarz w dłonie. Widział w jej oczach, że chciała uciec, ale nawet nie drgnęła. Tylko w jej szarozielonych oczach zalśniły pierwsze łzy.
- To koniec, Michał - powiedziała pustym głosem. - To... koniec. Przepraszam.
Cofnął się o krok, wpatrując się w nią z przerażeniem.                              
- Dlaczego? - spytał cicho. Przygryzła wargi, patrząc na siatkarza z bólem i poczuciem winy.
- To... to się po prostu skończyło. Dawno temu.
Nieprzytomnie pokiwał głową, nadal obserwując blondynkę. Podeszła do niego i pocałowała go delikatnie w policzek.
- Bądź szczęśliwy, Michał - wyszeptała. Wyszła z pomieszczenia, zostawiając go tam samego, stojącego na środku pokoju, z rękoma luźnie opuszczonymi wzdłuż ciała i rozpaczliwym wzrokiem wlepionym w jemiołę pod sufitem.
Po godzinie Bartman, Dominika i Michał Winiarski znaleźli go dokładnie w takiej samej pozycji, ze łzami spływającymi po policzkach.


~*~
Świąteczny, mało radosny rozdział.
Cieszmy się, że chociaż Zbyszkowi i Dominice się układa.
Sad Kubiak is sad.

sobota, 5 stycznia 2013

[3] Wyglądam lepiej niż Lewandowski


- Dobrze cię widzieć.
Uśmiechała się lekko, stojąc w otwartych drzwiach własnego mieszkania, ubrana w legginsy i rozciągniętą koszulkę z napisem "Keep calm and love footballers". Włosy opadały jej miękko na ramiona, kontrastując z jasnym odcieniem bluzki.
- A ta koszulka to żeby mnie wkurzyć? - spytał, przechylając głowę na bok. Z roztargnieniem spojrzała w dół, próbując odczytać napis do góry nogami. Roześmiała się.
- Leżała na wierzchu - wyjaśniła. - Wejdziesz?
Pokiwał głową, przekraczając próg mieszkania Dominiki. Na ekranie włączonego telewizora dostrzegł mecz Bundesligi, Borussia grała z Bayernem.
- Wyglądam lepiej niż Lewandowski - mruknął, wieszając kurtkę na wieszak. Zaśmiała się, wspinając się na palce i całując go lekko w czubek nosa.
- Przecież o tym wiem, Zbyszek - odparła wesoło. - Chociaż... - zawahała się, opierając dłonie o jego klatkę piersiową. - Chociaż mogłabym się przekonać... z bliska - wymruczała. Bartman odepchnął ją delikatnie. Spojrzała na niego z zawodem.
- Wszystko w swoim czasie, Nika - obiecał, uśmiechając się do niej ciepło. Westchnęła cicho.
- Nie chcę w swoim czasie, chcę już - mruknęła. Czasami zachowywała się jak dziecko, ale chyba to go w niej najbardziej pociągało. Zaskakiwała go na każdym kroku.
- Ta koszulka to po co? - spytał ponownie. - Przyznaj się, chciałaś, żebym był zazdrosny.
Zaśmiała się, robiąc przed nim piruet. Ciemnobrązowe oczy skrzyły się dziecięcą radością. Chwycił ją wpół i przyciągnął do siebie, obejmując mocno. Jej śmiech dźwięczał mu w uszach, taki czysty, wesoły, jakby nieskalany żadnym smutkiem, przez całe życie.
- Chciałam zobaczyć twoją reakcję - wyjaśniła w końcu, wskazując na swoją koszulkę. Uśmiechnął się i pocałował ją delikatnie.
- Jesteś niesamowita, Nika - mruknął. Pokiwała wesoło głową.
- Przecież o tym wiem, Zbyszek - odparła radośnie, jak małe dziecko. Zawsze przypominała mu małe dziecko. - Przecież o tym wiem.
Wymknęła się z jego objęć i cofnęła o dwa kroki, patrząc na siatkarza z oczekiwaniem w ciemnobrązowych oczach.
- Wejdziesz? - spytała cicho. Pokiwał głową, idąc za nią do pokoju. Usiadł na kanapie, obserwując Dominikę. Stała w drzwiach, opierając się o framugę.
- Nie usiądziesz? - zapytał. Roześmiała się.
- Wszystko w swoim czasie, Zbyszek - odparła, przekrzywiając głowę i uśmiechając się złośliwie. Pokręcił głową z dezaprobatą, podnosząc się powoli. Chciał ją objąć, przycisnąć mocno do siebie i nigdy nie puścić.
- Ktoś do ciebie dzwoni - mruknęła Dominika, jakby lekko rozczarowana. Bartman wyjął telefon z kieszeni.
- Muszę odebrać - powiedział przepraszająco. Skinęła w milczeniu głową, wychodząc z pokoju. Nacisnął zieloną słuchawkę, mrużąc oczy.
- Kubiak, umierasz? Czy to może poczekać? - spytał.
- Nie, nie może poczekać - warknął siatkarz po drugiej stronie telefonu. - Martwię się o Julkę.
- Znowu?
- Zawsze, Zibi. Zawsze. Nie wiem, co się z nią dzieje. Nie mam pojęcia. Ale coś jest nie tak, czuję to.
- Panikujesz, Michał - mruknął Bartman. - Jak zwykle zresztą. Gdyby coś się działo, powiedziałaby ci, prawda? Zawsze ci mówiła, jeśli coś było nie tak.
Kubiak milczał. Dominika zajrzała do pokoju i posłała Zbyszkowi radosny, ciepły uśmiech, pokazując na migi, że zrobiła herbatę. Pokiwał głową.
- Zibi... - zaczął Misiek.
- Co jest?
Milczenie po drugiej stronie przeciągało się.
- Nie, nic. Wszystko okej. Idź do Dominiki, przecież wiem, że z nią jesteś. Trzymaj się.
Sygnał zakończonego połączenia. Niepokoił się, patrząc niewidzącymi oczami na trzymany w dłoni telefon.
- Kubiak? - spytała Dominika, pojawiając się w pokoju. - Coś się stało?
Powoli pokręcił głową. Podszedł do niej i objął ją mocno, całując w czubek głowy. Pachniała słodko, ulubionymi perfumami, i trochę herbatą malinową, którą przed chwilą przygotowała.
- Dobrze, że jesteś, Nika - mruknął. Wtuliła głowę w najbezpieczniejsze miejsce, między brodą i obojczykiem.
- Dobrze, że oboje jesteśmy - szepnęła.

- Wiesz już, gdzie spędzimy święta? - spytał niepewnie. W jakiś dziwny, pokrętny sposób bał się pytać, bał się jej odpowiedzi. Poruszył się niespokojnie w fotelu. Julka podniosła wzrok znad czytanej książki. W jej szarozielonych oczach błyszczało niewyjaśnione, niezrozumiałe dla Kubiaka zmęczenie.
- Michał, do świąt zostały jeszcze trzy tygodnie - jęknęła. - Mamy dużo czasu. A ja mam egzaminy.
Wróciła do patrzenia na drobne, czarne literki, ale nie mogła się na nich skupić. Czuła na plecach wzrok siatkarza.
- Kocham cię, Julia - przypomniał jej. Niechętnie odłożyła książkę i podniosła się z podłogi. Wstał, błyskawicznie znalazł się obok niej. - Kocham cię.
- Wiem o tym, Michał - mruknęła. Przejechał jej palcami po zarysie szczęki, kościach policzkowych, wargach. Przymknęła oczy. - Misiek...
- Kochasz mnie, prawda? Kochasz mnie jeszcze, Julka? - spytał cicho. Przygryzła wargi. Raniły ją te pytania, raniła ją niepewność w niebieskich oczach Kubiaka, jej Kruszyny, wysokiej, silnej Kruszyny. Pogłaskała go lekko po policzku.
- Przecież ja nie umiem bez ciebie żyć, Michał - odparła ciepło. Wspięła się na palce i pocałowała go delikatnie. - Przecież, wiesz, że cię kocham.
- I to jest problem - mruknął Kubiak. - To jest problem, Julka, bo przede mną uciekasz, nie odbierasz telefonów i wmawiasz mi, że nie chcę założyć z tobą rodziny, a potem wracasz, jakby nigdy nic, mówisz, że mnie kochasz i udajesz, że wszystko jest w porządku. Nie jest, Julka. Niedługo są święta - zakończył z ledwie wyczuwalnym bólem w głosie, jakby perspektywa zbliżającego się Bożego Narodzenia wyjątkowo go raniła. Spojrzał jej prosto w oczy, poszarzałe tęczówki za mgłą łez.
- Przepraszam, Misiek - szepnęła. Oparła głowę o jego ramię, mocząc mu koszulkę łzami. - Ja cię naprawdę kocham. Naprawdę.
Płakała. Nienawidził, kiedy płakała. Chciał dać jej szczęście, tylko szczęście. Chciał ją chronić przed światem.
Ale świat wkradał się pomiędzy nich z każdej strony, atakował bólem, ostrymi słowami, niebezpieczeństwem. Świat chciał ich rozdzielić, jak każdego, kto zaznał chociaż odrobiny szczęścia. Świat był okrutny i kochał cierpienie. Kochał zadawać rany.
- Nie płacz, Julka - poprosił niepewnie. Pociągnęła nosem, podnosząc głowę i wyplątując się z jego objęć. - Będzie dobrze - obiecał, nie do końca wiedząc, co powiedzieć. - Przecież będzie dobrze, Julcia.
Uśmiechnęła się blado. Wytarła palcami łzy z policzków, patrząc Kubiakowi w oczy. Uwielbiała kolor jego tęczówek, raz niebieski jak letnie niebo, raz zielonkawy, zsynchronizowany z jej oczami. Nie lubiła go okłamywać. Nienawidziła bólu wymalowanego na jego twarzy, kiedy ona była jego powodem.
- Kiedyś będzie dobrze - szepnęła. Objął ją, ignorując jej protesty. Próbowała go odepchnąć, ale po chwili się poddała, zaciskając ręce wokół jego klatki piersiowej.
Chciała, żeby kiedyś było dobrze.

Śnieg za oknem sypał gęsto, jakby już chciał przygotować cały świat na zbliżające się Boże Narodzenie. Zimne płatki migotały jak brokat w świetle ulicznych latarni. Przypominał mu konfetti, rozrzucane przez małe, radosne dziewczynki.
Kubiak chciał być kiedyś ojcem takich małych, radosnych dziewczynek, rzucających konfetti i śmiejących się głośno.
- Misiek, przestań się tym wszystkim dręczyć - rzucił błagalnie Bartman. Kubiak odwrócił się od okna i spojrzał na przyjaciela. Zbyszek bawił się trzymanym w dłoniach telefonem komórkowym, co jakiś czas zerkając niecierpliwie na ekran.
- Próbuję - syknął Kubiak. - Ale nie widziałeś jej, Zibi. Julka coś przede mną ukrywa, tego jestem pewien. Nie wiem, co. Ale coś się dzieje. Na pewno coś się dzieje.
- Powiedziała ci, że coś się dzieje? - spytał Bartman. Jego przyjaciel po chwili wahania potrząsnął głową, krążąc po pokoju. - No właśnie. Czyli wszystko w porządku. Pomyśl racjonalnie, Misiek, co mogło się niby stać?
Wzruszył ramionami, przystając przy oknie. Płatki śniegu wirowały, jak elfy w leśnym tańcu.
- Martwię się o nią - mruknął, nie patrząc na towarzysza. - Kocham ją, Zbyszek. Bardziej niż siatkówkę, a wiesz, ile dla mnie znaczy sport.
- Byłbyś w stanie dla niej skończyć karierę? - spytał cicho Bartman. Kubiak zacisnął wargi, patrząc na pobielony śniegiem świat za oknem.
- Zrobiłbym dla niej wszystko - odparł po chwili. - Wszystko, Zibi.
- Powinieneś z nią pogadać - odezwał się w końcu Zbyszek. - Powiedzieć jej to wszystko, co mi powtarzasz od powrotu z Japonii.
Kubiak prychnął cicho, odwracając się do przyjaciela.
- Myślisz, że nie próbowałem? Powtarza mi, że nic się nie dzieje, wszyscy mi to powtarzacie, ale przecież ja nie jestem ślepy, do cholery! Przepraszała mnie ostatnio, a przecież znasz Julkę, ciężko ją zmusić do jakichkolwiek przeprosin. Coś jest nie tak. Wiem to, Zibi. Ja to po prostu czuję.
Bartman westchnął cicho.
- I jak ja mam ci pomóc, co, Misiek? Co ja mam ci niby powiedzieć? - spytał bezradnie. Kubiak wzruszył ramionami.
- Wystarczy, że próbujesz, Zbyszek - mruknął. - Ja sobie muszę z tym dać radę sam. Ja i Julka. Jakoś to rozwiążemy.
Chciał w to wierzyć, chciał wierzyć, że nic się nie działo, że wszystko było w porządku. Że wszystko tak zostanie, dobrze, stabilnie, że będą razem szczęśliwi.
Tylko dłonie mu lekko drżały.
Ciszę przerwał dźwięk refrenu ulubionej piosenki Kubiaka, dochodzący z kieszeni jego spodni.
- Odbierz - mruknął Bartman, podnosząc się z kanapy. Zostawił przyjaciela samego w pokoju.
- Słucham?
- Michał, to... to ja.
Serce mu zadrżało na dźwięk jej głosu, brzmiała, jakby płakała od kilku godzin.
- Julka... coś się stało? - spytał. Milczała przez moment.
- Nic się nie stało, Michał - powiedziała w końcu, zaskakująco pewnie i spokojnie. - Chciałam... chciałam cię przeprosić. Jeszcze raz. Za wszystko. - Zrobiła pauzę, by nabrać powietrza do płuc. - Kocham cię, Misiek.
- Ja ciebie też kocham, Julka.
Nie przeszkadzało im to milczenie. Słuchali nawzajem swoich spłyconych lekko oddechów, z przymkniętymi powiekami, czując na skórze wspomnienie dotyku, na wargach wspomnienie ust.
- Będziesz wspaniałym ojcem, Michał. Ojcem i mężem.
- A ty matką i żoną, Julka.
- Chciałabym - szepnęła. - Chciałabym, z tobą.
Uśmiechnął się delikatnie. Bartman zajrzał do pokoju, pomachał mu niecierpliwie.
- Skarbie, muszę kończyć - powiedział ze smutkiem.
- Wpadnę do ciebie jutro - obiecała.
- Będę czekał. Kocham cię, Julka.
Rozłączyła się pierwsza, często to robiła. Przez moment wpatrywał się jeszcze w ekran swojego telefonu, zdjęcie roześmianej Julki na tapecie.
- Misiek, wszystko w porządku? - spytał Bartman, pojawiając się w pomieszczeniu. Kubiak pokiwał głową po chwili wahania.
- Taak, wszystko... wszystko w porządku.
Potrzebował tej wiary.


~*~
Do osiemnastki bliżej niż dalej, do sezonu reprezentacyjnego nadal daleko i w ogóle ech ech.
Dostałam książkę o Hobbicie, filmie znaczy. Ładna. Jest Kili, jest impreza.
No i ten.