- Dobrze cię widzieć.
Uśmiechała się lekko, stojąc w otwartych drzwiach
własnego mieszkania, ubrana w legginsy i rozciągniętą koszulkę z napisem
"Keep calm and love footballers". Włosy opadały jej miękko na
ramiona, kontrastując z jasnym odcieniem bluzki.
- A ta koszulka to żeby mnie wkurzyć? - spytał,
przechylając głowę na bok. Z roztargnieniem spojrzała w dół, próbując odczytać
napis do góry nogami. Roześmiała się.
- Leżała na wierzchu - wyjaśniła. - Wejdziesz?
Pokiwał głową, przekraczając próg mieszkania Dominiki. Na
ekranie włączonego telewizora dostrzegł mecz Bundesligi, Borussia grała z
Bayernem.
- Wyglądam lepiej niż Lewandowski - mruknął, wieszając
kurtkę na wieszak. Zaśmiała się, wspinając się na palce i całując go lekko w
czubek nosa.
- Przecież o tym wiem, Zbyszek - odparła wesoło. -
Chociaż... - zawahała się, opierając dłonie o jego klatkę piersiową. - Chociaż
mogłabym się przekonać... z bliska - wymruczała. Bartman odepchnął ją
delikatnie. Spojrzała na niego z zawodem.
- Wszystko w swoim czasie, Nika - obiecał, uśmiechając
się do niej ciepło. Westchnęła cicho.
- Nie chcę w swoim czasie, chcę już - mruknęła. Czasami
zachowywała się jak dziecko, ale chyba to go w niej najbardziej pociągało.
Zaskakiwała go na każdym kroku.
- Ta koszulka to po co? - spytał ponownie. - Przyznaj
się, chciałaś, żebym był zazdrosny.
Zaśmiała się, robiąc przed nim piruet. Ciemnobrązowe oczy
skrzyły się dziecięcą radością. Chwycił ją wpół i przyciągnął do siebie,
obejmując mocno. Jej śmiech dźwięczał mu w uszach, taki czysty, wesoły, jakby
nieskalany żadnym smutkiem, przez całe życie.
- Chciałam zobaczyć twoją reakcję - wyjaśniła w końcu,
wskazując na swoją koszulkę. Uśmiechnął się i pocałował ją delikatnie.
- Jesteś niesamowita, Nika - mruknął. Pokiwała wesoło
głową.
- Przecież o tym wiem, Zbyszek - odparła radośnie, jak
małe dziecko. Zawsze przypominała mu małe dziecko. - Przecież o tym wiem.
Wymknęła się z jego objęć i cofnęła o dwa kroki, patrząc
na siatkarza z oczekiwaniem w ciemnobrązowych oczach.
- Wejdziesz? - spytała cicho. Pokiwał głową, idąc za nią
do pokoju. Usiadł na kanapie, obserwując Dominikę. Stała w drzwiach, opierając
się o framugę.
- Nie usiądziesz? - zapytał. Roześmiała się.
- Wszystko w swoim czasie, Zbyszek - odparła,
przekrzywiając głowę i uśmiechając się złośliwie. Pokręcił głową z dezaprobatą,
podnosząc się powoli. Chciał ją objąć, przycisnąć mocno do siebie i nigdy nie
puścić.
- Ktoś do ciebie dzwoni - mruknęła Dominika, jakby lekko
rozczarowana. Bartman wyjął telefon z kieszeni.
- Muszę odebrać - powiedział przepraszająco. Skinęła w
milczeniu głową, wychodząc z pokoju. Nacisnął zieloną słuchawkę, mrużąc oczy.
- Kubiak, umierasz? Czy to może poczekać? - spytał.
- Nie, nie może poczekać - warknął siatkarz po drugiej
stronie telefonu. - Martwię się o Julkę.
- Znowu?
- Zawsze, Zibi. Zawsze. Nie wiem, co się z nią dzieje.
Nie mam pojęcia. Ale coś jest nie tak, czuję to.
- Panikujesz, Michał - mruknął Bartman. - Jak zwykle
zresztą. Gdyby coś się działo, powiedziałaby ci, prawda? Zawsze ci mówiła,
jeśli coś było nie tak.
Kubiak milczał. Dominika zajrzała do pokoju i posłała
Zbyszkowi radosny, ciepły uśmiech, pokazując na migi, że zrobiła herbatę.
Pokiwał głową.
- Zibi... - zaczął Misiek.
- Co jest?
Milczenie po drugiej stronie przeciągało się.
- Nie, nic. Wszystko okej. Idź do Dominiki, przecież
wiem, że z nią jesteś. Trzymaj się.
Sygnał zakończonego połączenia. Niepokoił się, patrząc
niewidzącymi oczami na trzymany w dłoni telefon.
- Kubiak? - spytała Dominika, pojawiając się w pokoju. -
Coś się stało?
Powoli pokręcił głową. Podszedł do niej i objął ją mocno,
całując w czubek głowy. Pachniała słodko, ulubionymi perfumami, i trochę
herbatą malinową, którą przed chwilą przygotowała.
- Dobrze, że jesteś, Nika - mruknął. Wtuliła głowę w
najbezpieczniejsze miejsce, między brodą i obojczykiem.
- Dobrze, że oboje jesteśmy - szepnęła.
- Wiesz już, gdzie spędzimy święta? - spytał niepewnie. W
jakiś dziwny, pokrętny sposób bał się pytać, bał się jej odpowiedzi. Poruszył
się niespokojnie w fotelu. Julka podniosła wzrok znad czytanej książki. W jej
szarozielonych oczach błyszczało niewyjaśnione, niezrozumiałe dla Kubiaka
zmęczenie.
- Michał, do świąt zostały jeszcze trzy tygodnie -
jęknęła. - Mamy dużo czasu. A ja mam egzaminy.
Wróciła do patrzenia na drobne, czarne literki, ale nie
mogła się na nich skupić. Czuła na plecach wzrok siatkarza.
- Kocham cię, Julia - przypomniał jej. Niechętnie
odłożyła książkę i podniosła się z podłogi. Wstał, błyskawicznie znalazł się
obok niej. - Kocham cię.
- Wiem o tym, Michał - mruknęła. Przejechał jej palcami
po zarysie szczęki, kościach policzkowych, wargach. Przymknęła oczy. -
Misiek...
- Kochasz mnie, prawda? Kochasz mnie jeszcze, Julka? -
spytał cicho. Przygryzła wargi. Raniły ją te pytania, raniła ją niepewność w
niebieskich oczach Kubiaka, jej Kruszyny, wysokiej, silnej Kruszyny. Pogłaskała
go lekko po policzku.
- Przecież ja nie umiem bez ciebie żyć, Michał - odparła
ciepło. Wspięła się na palce i pocałowała go delikatnie. - Przecież, wiesz, że
cię kocham.
- I to jest problem - mruknął Kubiak. - To jest problem,
Julka, bo przede mną uciekasz, nie odbierasz telefonów i wmawiasz mi, że nie
chcę założyć z tobą rodziny, a potem wracasz, jakby nigdy nic, mówisz, że mnie
kochasz i udajesz, że wszystko jest w porządku. Nie jest, Julka. Niedługo są
święta - zakończył z ledwie wyczuwalnym bólem w głosie, jakby perspektywa
zbliżającego się Bożego Narodzenia wyjątkowo go raniła. Spojrzał jej prosto w
oczy, poszarzałe tęczówki za mgłą łez.
- Przepraszam, Misiek - szepnęła. Oparła głowę o jego
ramię, mocząc mu koszulkę łzami. - Ja cię naprawdę kocham. Naprawdę.
Płakała. Nienawidził, kiedy płakała. Chciał dać jej
szczęście, tylko szczęście. Chciał ją chronić przed światem.
Ale świat wkradał się pomiędzy nich z każdej strony,
atakował bólem, ostrymi słowami, niebezpieczeństwem. Świat chciał ich
rozdzielić, jak każdego, kto zaznał chociaż odrobiny szczęścia. Świat był
okrutny i kochał cierpienie. Kochał zadawać rany.
- Nie płacz, Julka - poprosił niepewnie. Pociągnęła
nosem, podnosząc głowę i wyplątując się z jego objęć. - Będzie dobrze -
obiecał, nie do końca wiedząc, co powiedzieć. - Przecież będzie dobrze, Julcia.
Uśmiechnęła się blado. Wytarła palcami łzy z policzków,
patrząc Kubiakowi w oczy. Uwielbiała kolor jego tęczówek, raz niebieski jak
letnie niebo, raz zielonkawy, zsynchronizowany z jej oczami. Nie lubiła go
okłamywać. Nienawidziła bólu wymalowanego na jego twarzy, kiedy ona była jego
powodem.
- Kiedyś będzie dobrze - szepnęła. Objął ją, ignorując
jej protesty. Próbowała go odepchnąć, ale po chwili się poddała, zaciskając ręce
wokół jego klatki piersiowej.
Chciała, żeby kiedyś było dobrze.
Śnieg za oknem sypał gęsto, jakby już chciał przygotować
cały świat na zbliżające się Boże Narodzenie. Zimne płatki migotały jak brokat
w świetle ulicznych latarni. Przypominał mu konfetti, rozrzucane przez małe,
radosne dziewczynki.
Kubiak chciał być kiedyś ojcem takich małych, radosnych
dziewczynek, rzucających konfetti i śmiejących się głośno.
- Misiek, przestań się tym wszystkim dręczyć - rzucił
błagalnie Bartman. Kubiak odwrócił się od okna i spojrzał na przyjaciela. Zbyszek
bawił się trzymanym w dłoniach telefonem komórkowym, co jakiś czas zerkając niecierpliwie
na ekran.
- Próbuję - syknął Kubiak. - Ale nie widziałeś jej, Zibi.
Julka coś przede mną ukrywa, tego jestem pewien. Nie wiem, co. Ale coś się
dzieje. Na pewno coś się dzieje.
- Powiedziała ci, że coś się dzieje? - spytał Bartman.
Jego przyjaciel po chwili wahania potrząsnął głową, krążąc po pokoju. - No
właśnie. Czyli wszystko w porządku. Pomyśl racjonalnie, Misiek, co mogło się
niby stać?
Wzruszył ramionami, przystając przy oknie. Płatki śniegu
wirowały, jak elfy w leśnym tańcu.
- Martwię się o nią - mruknął, nie patrząc na towarzysza.
- Kocham ją, Zbyszek. Bardziej niż siatkówkę, a wiesz, ile dla mnie znaczy
sport.
- Byłbyś w stanie dla niej skończyć karierę? - spytał
cicho Bartman. Kubiak zacisnął wargi, patrząc na pobielony śniegiem świat za
oknem.
- Zrobiłbym dla niej wszystko - odparł po chwili. - Wszystko,
Zibi.
- Powinieneś z nią pogadać - odezwał się w końcu Zbyszek.
- Powiedzieć jej to wszystko, co mi powtarzasz od powrotu z Japonii.
Kubiak prychnął cicho, odwracając się do przyjaciela.
- Myślisz, że nie próbowałem? Powtarza mi, że nic się nie
dzieje, wszyscy mi to powtarzacie, ale przecież ja nie jestem ślepy, do
cholery! Przepraszała mnie ostatnio, a przecież znasz Julkę, ciężko ją zmusić
do jakichkolwiek przeprosin. Coś jest nie tak. Wiem to, Zibi. Ja to po prostu
czuję.
Bartman westchnął cicho.
- I jak ja mam ci pomóc, co, Misiek? Co ja mam ci niby
powiedzieć? - spytał bezradnie. Kubiak wzruszył ramionami.
- Wystarczy, że próbujesz, Zbyszek - mruknął. - Ja sobie
muszę z tym dać radę sam. Ja i Julka. Jakoś to rozwiążemy.
Chciał w to wierzyć, chciał wierzyć, że nic się nie
działo, że wszystko było w porządku. Że wszystko tak zostanie, dobrze,
stabilnie, że będą razem szczęśliwi.
Tylko dłonie mu lekko drżały.
Ciszę przerwał dźwięk refrenu ulubionej piosenki Kubiaka,
dochodzący z kieszeni jego spodni.
- Odbierz - mruknął Bartman, podnosząc się z kanapy.
Zostawił przyjaciela samego w pokoju.
- Słucham?
- Michał, to... to ja.
Serce mu zadrżało na dźwięk jej głosu, brzmiała, jakby
płakała od kilku godzin.
- Julka... coś się stało? - spytał. Milczała przez
moment.
- Nic się nie stało, Michał - powiedziała w końcu,
zaskakująco pewnie i spokojnie. - Chciałam... chciałam cię przeprosić. Jeszcze
raz. Za wszystko. - Zrobiła pauzę, by nabrać powietrza do płuc. - Kocham cię,
Misiek.
- Ja ciebie też kocham, Julka.
Nie przeszkadzało im to milczenie. Słuchali nawzajem
swoich spłyconych lekko oddechów, z przymkniętymi powiekami, czując na skórze
wspomnienie dotyku, na wargach wspomnienie ust.
- Będziesz wspaniałym ojcem, Michał. Ojcem i mężem.
- A ty matką i żoną, Julka.
- Chciałabym - szepnęła. - Chciałabym, z tobą.
Uśmiechnął się delikatnie. Bartman zajrzał do pokoju,
pomachał mu niecierpliwie.
- Skarbie, muszę kończyć - powiedział ze smutkiem.
- Wpadnę do ciebie jutro - obiecała.
- Będę czekał. Kocham cię, Julka.
Rozłączyła się pierwsza, często to robiła. Przez moment
wpatrywał się jeszcze w ekran swojego telefonu, zdjęcie roześmianej Julki na
tapecie.
- Misiek, wszystko w porządku? - spytał Bartman, pojawiając
się w pomieszczeniu. Kubiak pokiwał głową po chwili wahania.
- Taak, wszystko... wszystko w porządku.
Potrzebował tej wiary.
~*~
Do osiemnastki bliżej niż dalej, do sezonu reprezentacyjnego nadal daleko i w ogóle ech ech.
Dostałam książkę o Hobbicie, filmie znaczy. Ładna. Jest Kili, jest impreza.
No i ten.
okej, dziś nie nakrzyczę.
OdpowiedzUsuńale następnym razem pewnie tak i Ty doskonale wiesz za co.
To może zacznę od Dominiki, która zawróciła Bartmanowi w głowie równo i wydaje się, że w końcu na dłużej. Przynajmniej dziś tak to wygląda, ale dziś jest dziś i dziś nie krzyczę. Zibi potrzebuje kogoś spontanicznego, szalonego, z duszą dziecka. To widać i czuć, a Dominika jest w każdym calu spełnieniem marzeń Zbyszka. I to jest cudowne I OBY TRWAŁO JAK NAJDŁUŻEJ, TJ. NA ZAWSZE.
A teraz sprawa cięższa, za którą pewnie wiele się nakrzyczę. Biedny Kubiak i Julia. Julia, która coś ukrywa. To dziwne, że boi się do czegoś przyznać mężczyźnie, którego kocha i któremu ufa - tak twierdzi. Burzy tym zaufanie Miśka, choć on jest tak zapatrzony w Julię, że wybaczy jej wszystko, byleby wiedzieć co się dzieje.
To niech ona mu powie i będą żyć długo i szczęśliwie z gromadką dzikusiów.
Pardone, dzidziusiów chciałam oczywiście powiedzieć.
To ten. Wiesz, co czynić, a czego nie, choć to uczyniłaś zapewne i pewnie.
Ale ja i tak to kocham.
Happily ever after, remember
za mało konkretów w jednym rozdziale... :<
OdpowiedzUsuńEch, i nadal nie wiem, co Julka ukrywa przed Kubiakiem :c a moja ciekawość wciąż rośnie i rośnie. Czekanie jest głupie :<
OdpowiedzUsuńBartman jest zakochany jak wariat, to piękne jest <3 i przez chwilę myślałam, ze będzie rozpusta jakaś, ale niestety się rozczarowałam :D
lecę dalej nadrabiać me zaległości, wiec krótko :<
Kochajam.
Cam
kiedy nowy rozdział? :)
OdpowiedzUsuń