Dla dwóch wspaniałych, może nawet najwspanialszych osób, jakie tu poznałam. Dwóch osób, przez które, albo może dzięki którym, piszę tę historię.

Madyno, Baranku, kocham was obie.

środa, 19 grudnia 2012

[2] Zabrzmiało jak groźba, Nika


Kiedy się obudził nad ranem, już nie spała, obserwowała go spod półprzymkniętych powiek.
- Dzień dobry - mruknął Kubiak, uśmiechając się do Julii. Oparł głowę na zgiętej w łokciu ręce i spojrzał na nią. Milczała, wpatrując się w jego niebieskie tęczówki. Nie przeszkadzała mu ta cisza. Pogłaskał delikatnie zaciśnięte wargi ukochanej dziewczyny.
- Kocham cię, Michał - powiedziała nagle. Uśmiechnął się szerzej i pocałował ją w czubek zimnego nosa.
- Ja ciebie też, Julka - odparł, przyciągając ją do siebie. - Marzniesz, Jula - zauważył. Dziewczyna drżała, skulona pod kołdrą. Wtuliła się w silne ciało siatkarza.
- Nie jest mi zimno - mruknęła, przymykając oczy.
- To czemu się trzęsiesz? -  zapytał. Nie odpowiedziała od razu. Przez głowę natychmiast przebiegło jej tysiąc myśli, którymi powinna się podzielić z Kubiakiem, które chciała móc wypowiedzieć na głos, które tak bardzo ją przerażały. Wzruszyła ramionami, drapiąc go lekko po plecach.
- Nie wiem -  odparła. - Tak po prostu. Kocham cię.
Nie mógł oderwać od niej oczu. Tak bardzo za nią tęsknił i tak bardzo ją kochał. Znalazł tę miłość w beznadziejnym miejscu, w najbardziej rozpaczliwym punkcie swojego dotychczasowego życia, kiedy myślał, że już nic się nie ułoży. Wtedy spotkał Julię, przypadkiem, na ulicy. I postanowił zostać w jej życiu do końca.
- Ja też cię kocham - mruknął. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Muszę zaraz iść - powiedziała cicho. Zmarszczył brwi, przyglądając jej się z uwagą.
- Znowu ode mnie uciekasz - zauważył. Potrząsnęła głową, śmiejąc się cicho.
- Nigdy od ciebie nie uciekam, Misiek. Nie umiem cię zostawić, przecież wiesz. I to twoja wina - roześmiała się, dotykając wargami czubka nosa siatkarza. Wstała z łóżka, zgarniając po drodze swoje ubrania. Czuła na nagich plecach palący wzrok Kubiaka, ale nie odwróciła się. Może się bała.
- Chcę mieć z tobą dzieci, Julka - powiedział nagle. Zamarła. Podszedł do niej i objął ją delikatnie, muskając wargami skórę na odsłoniętym karku. - Wiem, że to poważne wyznanie, nie panikuj. Nie mówię, że teraz. Mówię tylko, że cię kocham, że chcę z tobą spędzić resztę życia. Chcę mieć z tobą rodzinę, Julka.
- Nie chcesz - mruknęła, wymykając się z jego objęć. Odwróciła się w jego stronę, zakładając powoli bluzkę. - Nie ze mną.
Uniósł lekko brwi, dotykając delikatnie palcami miękkiej skóry na jej policzku.
- Chcę mieć z tobą dzieci - powtórzył dobitnie. - Tylko z tobą.
Patrzył jej prosto w oczy. Uciekła wzrokiem w bok, nerwowo odgarniając włosy z czoła.
- Nie chcesz - szepnęła. - Nie chcesz, Michał. Uwierz mi.
Zacisnęła powieki, jakby powstrzymywała się od płaczu. Instynktownie wyciągnął ramiona i przycisnął ją mocno do siebie, głaszcząc po jasnych włosach. Wtuliła twarz w jego obojczyk, jak zwykle czuła się przy nim tak mała, jak dziecko. Krucha. Delikatna. A mimo wszystko silna.
- Byłabym fatalną matką, Misiek - odezwała się po kilku minutach, już głośniej, pewniejszym tonem. Siatkarz pokręcił głową.
- Byłabyś wspaniała - odparł. - Będziesz wspaniała, Julka. Zobaczysz. Będziemy szczęśliwi. Musimy być, prawda?
Nie odpowiedziała od razu. Odsunęła się od niego. Niebieskie oczy Kubiaka błyszczały nadzieją, szczęściem, radosnym wyczekiwaniem na ich wspólną przyszłość.
- Będziemy.
Uśmiechnęła się, kiwając lekko głową. Nie chciała go ranić całą prawdą. Ale ten pocałunek, którym ją obdarzył, pocałunek, który smakował jak zwycięstwo, był wystarczającym powodem, by dalej milczeć. By dalej kłamać.

- Zakochałem się, Michał.
Kubiak przewrócił oczami, patrząc z politowaniem na rozemocjonowanego Bartmana.
- W kim? - spytał Ignaczak. Cała reszta drużyny spojrzała na Zbyszka z rosnącym zainteresowaniem.
- Ciekawe, na jak długo tym razem - mruknął Marcin.
- Obstawiam tydzień - wtrącił Kurek.
- Ja dwa - dodał Winiarski.
- Góra miesiąc - uśmiechnął się Żygadło.
- Och, zamknijcie się - jęknął Bartman. - Nie znacie jej.
- A ty ją znasz? - spytał Bartek. - Dobra, dobra, już, będę grzeczny.
Zibi potargał ciemne włosy, patrząc rozpaczliwie na przyjaciela. Kubiak westchnął z rezygnacją.
- Korytarz, bo zachowujesz się jak nastolatka, a chłopaki nie dadzą ci żyć - mruknął. Wyszli z szatni, odprowadzani chichotem kolegów z drużyny.
- Wiem, że się zakochałeś, Zbyszek - powiedział Michał. - A możesz mi wyjaśnić, czemu ciągle to powtarzasz?
Bartman wzruszył ramionami, przyglądając się wzorkom na płytkach podłogowych. Nie umiał wyjaśnić tego, jak się czuł przez Dominikę. Jakby tracił część siebie, zdolność do racjonalnego myślenia, wszystkie zmysły, wszystkie myśli poza tymi związanymi z czarnowłosą. A mimo wszystko, w jakiś dziwny sposób mu się to podobało. To uczucie, plątanina emocji, podekscytowanie i swojego rodzaju niepewność, kiedy widział jej drobną sylwetkę.
- Nie wiem, czemu, Michał - mruknął. - Za cholerę.
Kubiak uśmiechnął się delikatnie, patrząc na przyjaciela. Bartman przypominał mu samego siebie, kiedy poznał Julię, kiedy zakochał się w niej jak szaleniec, jak się miało wkrótce okazać, na zawsze.
- Ja cię rozumiem - stwierdził. - Ale przy chłopakach sobie daruj. Niby każdy to zna, niby każdy przez to przeszedł, ale nie odpuszczą ci małego piekiełka.
- Wiem. - Bartman rozciągnął wargi w uśmiechu. - Dobry z ciebie przyjaciel, Kubiak.
Pokiwał głową. Wiedział o tym.

Znowu czekała na niego na huśtawce, roześmiana, z rozpuszczonymi, kruczoczarnymi włosami lśniącymi w słońcu.
- Zbyszek.
Zeskoczyła na ziemię, odgarnęła włosy z twarzy i uśmiechnęła się szeroko.
- Chodź do mnie - poprosiła. Podszedł do niej i pocałował ją na powitanie w czubek nosa, kładąc ręce na jej talii.
- Jestem - odparł, udając powagę. Potrząsnęła włosami, śmiejąc się cicho i głaszcząc go po policzku chłodnymi palcami.
- Chodź do mnie do mieszkania - sprostowała. - Mam kawę, jakieś chipsy, telewizor...
- Telewizor? Po co nam telewizor?
Bartman zamrugał oczami, patrząc na rozpromienioną twarz dziewczyny.
- Zima jest - przypomniała Dominika. - Koniec listopada dokładnie. No nie mów, że nie oglądasz skoków narciarskich.
Pokręcił powoli głową.
- To jest Małysz, tak? - spytał. Dziewczyna przewróciła oczami.
- Małysz nie skacze, ale tak, ta dyscyplina. - Chwyciła go za rękę i pociągnęła lekko. - Chodź. Wszystko ci wytłumaczę. Jeszcze pokochasz sporty zimowe.
- Zabrzmiało jak groźba, Nika - mruknął. Uśmiechnęła się. Nika. Lubiła to zdrobnienie.
- Może to była groźba, Zbyszek - odparła, śmiejąc się lekko. Pocałowała go w policzek i ruszyła przodem, kopiąc grudki śniegu niczym małe, rozbawione dziecko.
Fascynowała go wyjątkowo mocno.

- To jest Stoch. Potencjalnie następca Małysza, bo Małysz już nie skacze, skończył karierę. Czekaj, leci. Dobrze, nieźle. Ale wygrać nie ma szans.
Wpatrywał się w nią z rozbawieniem, stojącą przed telewizorem i zasłaniającą mu prawie cały ekran. Długie włosy opadały na plecy, zasłaniając kwiatowy nadruk na jej koszulce.
- Siatkarzom też tak kibicujesz jak temu Kubackiemu? - spytał. Odwróciła się, splatając ręce na piersiach.
- Kubackiego poznałam na konkursie w tamtym roku, jest niesamowicie miłym, fajnym facetem - odparła. Uśmiechnęła się przekornie i podeszła do niego. Niska, bardzo niska, przy prawie dwumetrowym siatkarzu. - Ale nie martw się. Tobie kibicuję bardziej.
Ujął jej twarz w swoje dłonie, patrząc w ciemnobrązowe, ciepłe, roześmiane oczy. Uśmiechała się do niego wesoło.
- Nika... - szepnął. Nie umiał ubrać w słowa wszystkich uczuć, które w nim krążyły, kiedy ją widział. Nie potrafił tego wypowiedzieć. Mógł tylko patrzyć.
- Będziesz tak stał, czy mnie jednak pocałujesz? - spytała cicho, unosząc przekornie brwi. Pochylił się i miękko dotknął jej warg swoimi ustami. Przeczesała palcami jego włosy, przywierając do niego całym ciałem. Czuła przyspieszone bicie jego serca.
- Chyba się zakochuję w siatkarzu - mruknęła, kiedy się od siebie oderwali. Bartman uśmiechnął się lekko. Nie powiedział, że on w Dominice zakochał się już dawno temu.

- Dlaczego nie chcesz mieć dzieci? - zapytał ją nagle, podnosząc głowę z jej kolan. Julia odwróciła wzrok, patrząc na telewizor w mieszkaniu Kubiaka.
- Michał, odpuść - poprosiła cicho. Chwycił ją za podbródek i zmusił do spojrzenia na niego.
- Julka, powiedz mi, dlaczego. Bo mnie nie kochasz? Bo nie chcesz ze mną być?
Jego pytania ją raniły, bo wiedziała, że w to wierzył. A ona nie potrafiła, nie mogła, nie była w stanie powiedzieć mu całej prawdy.
- To nie o to chodzi - mruknęła, przymykając oczy. - Zapomnij o tym, Misiek. Proszę cię.
Potrząsnął głową, patrząc na nią z uwagą, ze smutkiem. Nienawidziła tego smutku w jego oczach.
- Mogę o tym nie mówić, ale chyba znasz mnie na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że nie zapomnę - odparł cicho. Westchnęła, gładząc jego nieogolone policzki, miękkie wargi, patrząc mu prosto w oczy i próbując się nie rozpłakać.
Tak bardzo ją kochał.
- Wiem, i tak będziesz do tego wracał - mruknęła zrezygnowana. Uparty, waleczny, twardy Kubiak. JEJ Kubiak.
Pocałowała go lekko, próbując zmazać swoje winy.

Przyjaciele. Rozumieli się niemalże bez słów.
- Misiek, co jest? - spytał Bartman, kiedy minął się w drzwiach mieszkania Kubiaka z Julią. - Julka coś zrobiła? Coś nie tak?
Michał uśmiechnął się lekko, wpuszczając Zbyszka do środka.
- Nic takiego, chyba - odparł po chwili. - Czekaj, czekaj... Czemu ty jesteś taki radosny, co?
Bartman zaśmiał się, zdejmując kurtkę.
- Nic takiego - stwierdził niewinnie. Kubiak pokiwał ironicznie głową.
- Mów - nakazał.
- Ty też mów.
- Nie ma o czym - mruknął Michał. Nabrał powietrza do płuc. - Powiedziałem Julce, że chcę mieć z nią dzieci. Próbowała mi wmówić, że mi się wydaje. Tyle. Koniec historii.
- Pocałowałem Dominikę - przyznał Bartman. - A ty ją wystraszyłeś, Kubiak. Tyle. Przecież to widać, jak ona cię kocha.
Michał skinął głową, usilnie starając się uwierzyć w słowa przyjaciela.
- A Dominika chyba się we mnie zakochuje - dodał Zbyszek.
- Aż podskakujesz z tej radości - mruknął Misiek. - Ślubu jeszcze nie bierzecie, obsiądź, Zibi, bo się rozregulujesz i nie będziesz mógł w piłkę trafić.
- Umiesz zepsuć nastrój, Dziku - burknął Bartman. Kubiak przyjrzał mu się z rozbawieniem.
- Od tego są przyjaciele, Zbyszek.


~*~
Pozdrowienia dla wszystkich czytających od mojej kochanej, jedynej, najwspanialszej przyjaciółki - Darge:)
Także tego. Nie podoba mi się ten rozdział. Nope.

piątek, 30 listopada 2012

[1] Ty się w niej naprawdę zakochałeś


- Cześć, tu Julia, w tej chwili nie mogę odebrać telefonu, zostaw wiadomość po sygnale, BIIP.
Kubiak z wściekłością rzucił telefon na łóżko. Wrócili z Japonii tydzień temu, a ona nie odbierała telefonu. Nadal nie odbierała telefonu. Coraz bardziej się o nią martwił, przekonany, że stało się coś bardzo złego. Koleżanki jego Julki zapewniały go, że wszystko w porządku, po prostu jest zajęta studiami. Ale on od dawna czuł, że coś było nie tak. Podszedł do okna, patrząc na miasto, ludzi biegnących po chodnikach, spieszących się do znienawidzonej pracy. Miał cholerne szczęście, doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Robił to, co kochał, za naprawdę dobre pieniądze, wiedział, że jest jednym z najlepszych. Przecież do kadry nie biorą przeciętnych.
- Kubiak, poważnie, zacznij zamykać te drzwi, bo cię ktoś kiedyś okradnie.
Bartman znikąd pojawił się za plecami Michała, w jego mieszkaniu.
- Martwię się o Julkę - mruknął siatkarz. - Nie odbiera telefonów. Dziewczyny mówią, że zakuwa do egzaminów. Ale coś jest nie tak, Zibi, wiem to.
- Panikujesz jak piętnastolatka - skwitował Bartman. - Jak zwykle zresztą. Ty się tułasz po świecie i walisz w piłkę, ona wkuwa gramatykę angielską na studiach. Takie życie. Jak się jej wreszcie oświadczysz, to będziesz ją miał przez całą dobę.
Kubiak pokiwał powoli głową.
- A co z Dominiką? Czy jak ona ma na imię? - spytał. Bartman wzruszył ramionami.
- Może do niej zadzwonię. Kiedyś - odparł zdawkowo. Jego przyjaciel przewrócił oczami z irytacją.
- Spodobała ci się. Polubiłeś ją. Dzwoń do niej. Teraz - nakazał.
- Ale...
- Dzwoń. - Kubiak był  nieugięty, jak zawsze, kiedy chodziło o dobro jego przyjaciela.
- Telefon ci wibruje - zauważył Bartman. Rzucił komórkę Michałowi i wyszedł do drugiego pokoju.
- Tak?
- Michał...
Odetchnął z ulgą, słysząc kochany, ciepły głos.
- Julka. Wszystko w porządku? Jesteś zdrowa? Czemu nie odbierałaś? - Natychmiast zasypał ją pytaniami. Przez moment milczała.
- Tak, wszystko okej - odparła w końcu. - Uczyłam się. Do egzaminu. Gratuluję medalu. Pogratuluj Marcinowi, najlepszy blokujący, to jest coś.
- Julka...
- Wpadnę do ciebie jutro, dobra? Teraz muszę kończyć. Chciałam ci tylko dać znać, że wszystko jest w porządku. Kocham cię, Misiek.
Rozłączyła się, zanim zdołał cokolwiek powiedzieć. Czasami taka była. Impulsywna, żywiołowa, kojarzyła mu się z ogniem. Czasem ciężko mu było za nią nadążyć.
Usilnie przekonywał sam siebie, że nie miał o co się martwić. Że wszystko było w porządku. Słyszał głos Bartmana dochodzący z pokoju obok. Jego przyjaciel wydawał się być radosny, beztroski. Jakby nareszcie wszystko miało się w jego życiu ułożyć.
Zamknął oczy, opierając się plecami o ścianę. Może powód był inny. Może nic złego nie działo się w życiu Julii. Może mówiła prawdę.
Może po prostu już go nie kochała.
- Misieek! - wrzasnął Bartman. Kubiak otworzył oczy i poprawił tkwiące na nosie okulary w cieniutkich oprawkach.
- Chodź tu, a nie się drzesz na pół miasta - mruknął. Zbyszek posłusznie pojawił się w pomieszczeniu.
- Umówiłem się - poinformował radośnie. -  Z Dominiką. Na randkę.
- To dobrze.
Kubiak uśmiechnął się blado. Nie potrafił wyrzucić z głowy nieuporządkowanych, bolesnych myśli o Julce. Chyba kochał ją już zbyt mocno.
- Michał, co się dzieje? - spytał Bartman. Jego przyjaciel wzruszył niedbale ramionami.
- Nic się nie dzieje - odparł lekko. - Naprawdę. Nie musisz się o mnie martwić, Zibi.
Zbyszek milczał, patrząc niepewnie na przyjaciela. Może nie musiał się o niego martwić, ale inaczej nie potrafił. Za bardzo zależało mu na tej przyjaźni.
- I tak będę - stwierdził. Kubiak uśmiechnął się lekko.

Miała ładne, długie, kruczoczarne włosy i ciemnobrązowe, uważne oczy. Uśmiechała się delikatnie, jakby trochę nieśmiało. Spokojnie obserwowała otoczenie, huśtając się na jednej z czterech huśtawek.
- Dominika? - rzucił niepewnie Bartman. Zeskoczyła z huśtawki, nie zatrzymując jej i stanęła przed nim, dużo niższa nawet pomimo butów na koturnach.
- Tak mam na imię - odparła spokojnie. - Ale to już przecież wiesz.
Uśmiechała się lekko. Zupełnie nie imponował jej fakt, że to spotkanie miało być randką z jednym z najlepszych i najpopularniejszych siatkarzy. Dla niej Bartman był zwyczajnym człowiekiem, najzwyklejszym w świecie.
- Podoba mi się twój tatuaż - stwierdziła nagle. Siatkarz odruchowo spojrzał na swoje ramię skryte pod kurtką. - Mądry tekst. Życiowy.
Pokiwał głową.
- Masz ochotę na jakieś jedzenie? - zapytał. - Lodów ci nie będę proponował, bo trochę zimno.
Roześmiała się, patrząc na cienką warstewkę śniegu pod ich stopami.
- A nie możemy tu zostać? - spytała. Uniósł lekko brwi.
- Na placu zabaw? - rzucił sceptycznie. Dominika pokiwała energicznie głową.
- A czemu nie? Tu jest przyjemnie. Cicho i pusto, wbrew pozorom. Za zimno dla dzieciaków, a nikt normalny tu nie przychodzi.
- Więc teraz twierdzisz, że nie jesteśmy normalni?
Roześmiała się. Miała bardzo ładny śmiech, przywodzący na myśl wiosnę, kwiaty, łagodną muzykę, radość.
- Przeszkadza ci to?
Patrzyła na niego z błyskiem w ciemnych oczach. Bawiła ją cała ta rozmowa, jego niepewność, jej może nieco dziecinne zachowanie.
- Tobie na pewno nie przeszkadza - stwierdził Bartman. Pokiwała głową.
- Siadaj - poleciła, wskazując na jedną z huśtawek i siadając na innej. Wykonał jej polecenie, obserwując ją z uwagą. Odepchnęła się mocno nogami od ziemi, odrzucając głowę w tył i śmiejąc się przy tym cicho. Fascynowała go. Intrygowała. Już wiedział, że nie będzie mógł w nocy zasnąć, że będzie o niej myślał, analizował każde jej słowo, każdy jej gest, uśmiech, spojrzenie.
- Powiesz mi coś o sobie? - spytał. Dominika nie zatrzymała się, huśtała się coraz mocniej, uśmiechając się szeroko.
- Dominika Kaczmarska. Lat dwadzieścia dwa, stan cywilny: panna. Młodsza siostra Marta, dwa psy, bernardyny, Saba i Ben. Studentka technologii żywności na SGGW. Fanka sportu, siatkówki w szczególności. Znam na pamięć wszystkie odcinki "Igłą Szyte" i cytuję je losowo, kiedy mi się przypomni. I nie obchodzi mnie, że jesteś jednym z najlepszych siatkarzy, bo dla mnie jesteś tylko kolejnym facetem, któremu wpadłam w oko. Ale jednym z niewielu, którzy mnie zainteresowali na tyle, że zdecydowałam się na spotkanie. Możesz już być zaszczycony.
- Jestem - zapewnił ją Zbyszek. Jej włosy tańczyły na lekkim, mroźnym wietrze. Siatkarz zszedł z huśtawki i stanął przed dziewczyną, opierając ręce na biodrach. Obserwował ją, jej dziecięcą, niepohamowaną radość. Wolna, przede wszystkim tak się czuła. Wolna.
Nie mógł oderwać od niej wzroku.

- Jest niesamowita, mówię ci, taka tajemnicza, intrygująca, zupełnie inna, nie taka jak te wszystkie dziewczyny. I jest ładna, bardzo ładna, ale nie tak nachalnie ładna, po prostu ładna. Ma ładne oczy. Ciemnobrązowe. Ładne. I ma długie włosy, brunetka, lubię brunetki.
Bartman wyrzucał z siebie słowa z prędkością przynajmniej ponaddźwiękową, jak zwykle, kiedy był tak podekscytowany.
- Zawsze mówisz to samo, Zibi - mruknął Kubiak, przewracając oczami. Siedział na kanapie, obserwując przyjaciela spacerującego niespokojnie po pokoju.
- Ale tym razem to prawda, Misiek - odparł Bartman. - Dominika... ona jest inna. Wiem, co mówię.
Michał pokiwał sceptycznie głową. Zdążył się już przyzwyczaić do silnych zauroczeń Zbyszka, które na ogół nie trwały zbyt długo. Przyzwyczaił się też do składania przyjaciela do kupy po każdym kolejnym nieudanym związku.
- Mam nadzieję - stwierdził Kubiak. - Bo jak znowu się przejedziesz na dziewczynie, to tak szybko się nie pozbierasz. Nie tym razem. - Przyjrzał się mu badawczo. - Cholera, ale cię wzięło - roześmiał się. - Zakochałeś się, Bartman. Ty się w niej naprawdę zakochałeś.
- Jak ty w Julii, pamiętasz? Nie mogłeś trafić w piłkę, bo ciągle o niej myślałeś - przypomniał Zbyszek, śmiejąc się. - Myślałem, że Andrea ci wszystkie kończyny połamie z wściekłości. Trochę się uspokoił, jak mu próbowałeś nieskładnie wyjaśnić, że ona ma takie zielone oczy, które są szare, i długie, do ramion, blond rude włosy.
Kubiak popatrzył z wściekłością na przyjaciela.
- Włosy Julki są czasami blond, czasami rudawe - prychnął. - I ma szarozielone oczy. Dobrze o tym wiesz.
- A ty dobrze wiesz, jak bardzo się wtedy plątałeś w zeznaniach, mówiąc jednocześnie po polsku, angielsku i włosku. Ktoś puka.
Kubiak niechętnie podniósł się z kanapy i powlókł do drzwi. Bartman śmiał się cicho, stojąc na środku pokoju.
- Otwarte - zawołał, stając przed wejściem do swojego mieszkania. Ze znudzeniem obserwował poruszającą się klamkę, naciśniętą z drugiej strony.
- Misiek, jesteś.
Już zdążył zapomnieć, jak piękny, radosny uśmiech miała jego Julia. Jak błyszczały jej szarozielone oczy i jak zabawnie włosy mieniły się w świetle, stając się to złote, to rude, to niemal białe.
- Cześć Julka! - krzyknął Bartman. Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Zibi, cześć - zawołała. Zrobiła dwa kroki w przód i pocałowała Michała w nieogolony policzek, ściągając w międzyczasie czapkę z głowy.
- Mam sobie iść? - spytał Zbyszek, pojawiając się w przedpokoju. Julia roześmiała się, rozpinając guziki płaszcza. Potrząsnęła jasnymi włosami.
- Tak - mruknął jednocześnie Kubiak. Dziewczyna spojrzała na niego z dezaprobatą.
- Michał - syknęła, wieszając płaszcz na kołku. Siatkarz wzruszył ramionami.
- Chcę pogadać - wyjaśnił. Bartman uśmiechnął się.
- I tak miałem już iść - stwierdził. - Zadzwonię do Dominiki. Trzymajcie się. I pamiętajcie, że nie chcę być jeszcze wujkiem. A Misiek jest za młody na ojca.
Julia roześmiała się. Zbyszek uścisnął ją i wybiegł z mieszkania, chwytając po drodze kurtkę.
- Dobrze cię widzieć - mruknął Kubiak. Splotła ręce na piersiach, patrząc na niego z oczekiwaniem.
- O czym chcesz gadać? - spytała ostro. Ruchem głowy wskazał na drzwi do pokoju.
- Martwię się o ciebie - powiedział, kiedy, jak zwykle, usiadła po turecku na podłodze. Milczała. Cisza między nimi przedłużała się, drżała od tłumionego napięcia, pełnego niewypowiedzianych myśli, pragnień, obaw.
- Nie masz o co się martwić, Michał - odparła w końcu. Wstała, śmiesznie mała przy siatkarzu, drobna, krucha, ale zawsze głośna, zawsze żywiołowa. Mógł tylko obserwować, jak powoli cichnie.
- Kocham cię, Julka - szepnął. Uśmiechnęła się delikatnie. Wspięła się na palce i przymknęła oczy. Usta spotkały usta, przeciągnęła dłonią po jego nieogolonym policzku. Odpowiedział na pocałunek, obejmując ją w pasie i podnosząc lekko do góry. Oplotła go swoimi nogami, wpijając się łapczywiej w jego wargi, udowadniając mu, że naprawdę nie miał się o co martwić, kochała go, była szczęśliwa, spokojna, zdrowa. Złapała za jego koszulkę i pociągnęła ją w górę, nie odrywając się od jego warg. Postawił ją na ziemi i cofnął się o krok. Patrzyła na niego płomiennym wzrokiem, unosząc lekko brwi. Nie potrafił się oprzeć temu spojrzeniu. Zdjął z niej bluzkę i popchnął ją na ścianę. Pocałował ją, błądząc palcami po jej chłodnej, miękkiej skórze. Przywarli do siebie jeszcze mocniej, stęsknieni swoich ciał, swoich oddechów, bicia swoich serc. Stęsknieni siebie.
Kochał patrzeć na jej delikatne, nagie ciało, kiedy spała obok niego.


~*~
Tak tego.
No. Typowa Green, co?
Lubię imię Dominika. Dobrze się z nim czuję.

poniedziałek, 5 listopada 2012

[Prolog] Przecież od tego są przyjaciele


Taka przyjaźń jest tylko jedna na milion. Tak rzadko ludzie, którzy mogą być najlepszymi przyjaciółmi mają szansę się spotkać. Często żyją setki kilometrów od siebie, nawet nie wiedząc o swoim istnieniu, nie wiedząc, że ta jedyna osoba, która by ich rozumiała, naprawdę gdzieś żyje, oddycha i czyta poranną gazetę przy kubku kawy. Ludzie żyją nieszczęśliwi, bo nie mają nikogo, kto mógłby ukoić ich ból. Tu nie pomaga miłość. Miłość generuje cierpienie, przyjaźń pozwala je ukoić. Przyjaciel, to ta jedna osoba, która bywa całym światem, ale umie po cichu odejść w kąt i nie wracać, jeśli tego potrzebuje lub chce ta druga osoba. Tylko nieliczni mają to szczęście, że mogą spotkać swojego najlepszego przyjaciela. Raz, dwa razy, czasami zostać na zawsze, czasami minąć się na korytarzu, na ulicy, nie zwracając na siebie uwagi. Ale w tym jednym przypadku na milion dwie osoby zostają najlepszymi przyjaciółmi, na dobre i na złe, bez względu na wszystko. Spędzają ze sobą całe dnie, wspierają się w każdym problemie. A czasami mają wyjątkowe szczęście. Pracują razem. Uprawiają ten sam sport. Grają razem w klubie, w reprezentacji. I wspierają się w każdym trudnym momencie.
Kubiak nie potrafił zliczyć momentów, w których Zbyszek popychał go do działania, a Bartman nie miał pojęcia, ile już razy Misiek ratował go z opresji. Doskonale się uzupełniali, zarówno na boisku, jak i w życiu prywatnym. Idealny układ, idealna przyjaźń. Kubiak był tym spokojnym, zrównoważonym, często musiał pilnować Bartmana, by jego przyjaciel nie zrobił zbyt wielu głupich, nierozsądnych rzeczy. Zbyszek, odważniejszy i dużo bardziej impulsywny, prowokował Michała do działania, do podejmowania decyzji, popychał go, kiedy tego potrzebował. Być może gdyby nie Zibi, Misiek nigdy nie zrobiłby tego jednego, tak ważnego dla niego kroku. Gdyby nie Zibi, być może nigdy nie poznałby swojej Julki. Gdyby nie Misiek, Zibi już dawno mógłby wylecieć z kadry. Nawzajem sobie pomagali, najlepiej, jak tylko mogli. Bo na tym właśnie polega przyjaźń.

- Misiek, nareszcie. Już myślałem, że będziesz nas gonił na hulajnodze.
Bartman uśmiechnął się szeroko, widząc zdyszanego przyjaciela ciągnącego za sobą walizkę i wypchaną po brzegi, sportową torbę przez zatłoczone lotnisko w Warszawie.
- Zagadałem się z Julką - wyjaśnił, machając ręką w stronę trenera Anastasiego. Rozejrzał się, szukając wzrokiem Krzyśka Ignaczaka i jego nieodłącznej kamery. Na szczęście, Igła był zajęty nagrywaniem nowej opaski Michała Winiarskiego, by zwracać uwagę na spóźnionego Kubiaka.
- Spędziłeś z nią miesiąc, praktycznie bez przerwy - zauważył Zbyszek. - Aż tak ją kochasz? - roześmiał się. Michał zacisnął wargi.
- Martwię się o nią - przyznał półgłosem. - Wydaje mi się, że dzieje się coś złego. Ale ona zaprzecza.
- Może masz rację. Może ci się wydaje - odparł Bartman. Poklepał lekko przyjaciela po ramieniu. - Co by się miało niby dziać, Misiek?
Wzruszył ramionami. Pomachał z daleka w stronę kamery Igły i spojrzał z powagą na przyjaciela.
- Zibi... coś ty taki radosny dziś? - spytał podejrzliwie. Bartman uśmiechnął się.
- Poznałem dziewczynę - wyjaśnił. - Mam jej numer. Co prawda ciężko będzie dzwonić z Japonii, ale jak wygramy ten turniej i wrócimy, to się z nią umówię.
- Optymista - prychnął Kubiak. - Fanka? Jak ma na imię?
- Dominika. Fanka sportu, nie zawodników. Więc jest dobrze - odparł Bartman, uśmiechając się szeroko. Michał pokręcił głową z dezaprobatą.
- Jak się znowu przejedziesz na babie, Zibi, to ja cię nie będę składał do kupy - obiecał.
- Będziesz, będziesz, Misiek - odparł Zbyszek. - Przecież od tego są przyjaciele.


~*~
Green siatkarsko, Green o przyjaźni. I nie tylko.